poniedziałek, 10 lutego 2020

Kronika dni zarazy. 1.

Postanowiłem  prowadzić codzienną kronikę złoczyństwa PiS. Szajka Kaczyńskiego robi mniej więcej to samo co szajka zainstalowana w Polsce przez Stalina. Ale po interwencjach w Berlinie w 1953 r., w Budapeszcie trzy lata później i po "normalizacji" zaprowadzonej przez siły Paktu Warszawskiego w Czechosłowacji w 1968 r. zdawało się, że będziemy tkwili w żelaznym uścisku Moskwy jeszcze długie dziesiątki lat.
A władza czując oparcie w Moskwie zabezpieczała się przed ewentualnym buntem ludu, w imieniu którego, jak głosiła, legitymizując się  wprowadzeniem powszechnej oświaty i zwalczeniem olbrzymiego, odziedziczonego po II Rzeczypospolitej analfabetyzmu, zapewniając bezpłatne lecznictwo, początkowo tylko dla tzw. klasy robotniczej i inteligencji pracującej, głównie zabezpieczała się przed buntem ludu. Tym, których udało się pozyskać wręczała legitymacji PZPR i tzw. partii sojuszniczych i ułatwiała zajmowanie stanowisk kierowniczych, a na resztę miała rozbudowaną bezpiekę. Sejm był tylko dekoracją, a sądownictwo miała w swoich rękach. Podobnie jak propagandę. Względną niezależnością cieszyła się kultura. Choć panoszyła się cenzura, niedopuszczająca do publikacji, przedstawień czy emisji dzieł godzących w ustrój, sojusz z ZSRR czy dość purytańską obyczajność.

Stan wojenny w pewnym stopniu pozwolił oddzielić ziarno od plew. Pokazał siłę bezsilnych, gotowych ponieść konsekwencje za niezależną postawę. I siłę oporu milionów ludzi pracy, którzy od "Solidarności" uzyskała broń w postaci strajków. W stanie wojennym były nielegalne, ale były one tak masowe, że władza nie miała już siły, żeby je zatrzymać.
Dziś szajka Kaczyńskiego chce za wszelką cenę wcisnąć Polskę na te same tory. Ma trudniej, bo sojusznik w Moskwie działa dyskretnie, a inni albo są słabi (Węgry), albo daleko (Turcja, Chiny). A do tego nad resztkami praworządności czuwają instytucje europejskie. Bo Polska podpisała się w 2004 r. pod traktatem akcesyjnym, a kilka lat później pod Traktatem o Unii Europejskiej, który zobowiązuje  państwa członkowskie do przestrzegania podstaw demokracji liberalnej, prawa europejskiego i konstytucji państw członkowskich.
Nie uzyskawszy większości w wyborach pozwalających na zmianę konstytucji, szajka rządząca łamie tę obowiązującą, złamawszy uprzednio Trybunał Konstytucyjny instalując w nim, na ogół bezprawnie swoich ludzi. Zhołdowała już sobie prokuraturę, a teraz łamie sędziów. Z jednej strony organizując przeciw nim aparat propagandowy, mało już różniący się od tego w III Rzeszy, łącznie ze słownictwem i gestami symbolicznymi (np. podarcie uchwały sędziów na ich oczach), z drugiej brnąc w coraz bardziej ograniczające wolność sędziów (i obywateli) ustawy i lekceważenie wyroków niezależnych jeszcze sądów krajowych i międzynarodowych.
Gospodarka jeszcze się rozwija, ale i tu pojawiają się coraz bardziej widoczne rysy. Mamy do czynienia z rażącą drożyzną, maleje udział inwestycji zagranicznych,w perspektywie są przegrane procesy z podmiotami zagranicznymi. Ale rząd się tym nie przejmuje. Mimo zardzewiały już stępki pod polski prom pasażerski nadal roztacza wizje: a to centralnego portu narodowego, a to polskich elektrowni atomowych, a to polskiego samochodu elektrycznego.


***

I tu już przechodzę do kroniki właściwej.
10 stycznia 2020. Prezes spółki mającej budować fabrykę polskiego narodowego samochodu elektrycznego zapowiada, że pierwsze egzemplarze wyjadą w 2023 roku! I produkcja będzie wynosiła 100 tys. egzemplarzy rocznie, w 60 procentach budowanych w kraju. Ma być, jak wyraził się  szef Komunikacji i Rozwoju i Biznesu, ładny i konkurencyjny na skale europejską.
Na razie jeszcze nie ma wyznaczonej działki pod fabrykę, ale co tam! Już widzę, jak po doświadczeniach Birkfelnera i oświadczeniach rządu, że nie będzie respektował wyroków TSUE i rozwaleniu sądownictwa, jakiś "globalny inwestor", jak się ów szef wyraził, zechce inwestować w Polsce!
Ale elektorat PiS już się widzi  za kierownicą tego - taniego, jak ów szef głosi - "Elektryka". A ja widzę tylko wyrzucone pieniądze i symboliczne wbicie łopaty przez premiera, choć jeszcze nie wiadomo gdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz