poniedziałek, 11 listopada 2019

Czy wypada motłoch nazwać motłochem?

Parę tygodni temu rozeźliłem parę osób nie okazując należnego zrozumienia dla elektoratu PiS. Biednego, nie docenianego i wykluczonego medialnie i komunikacyjnie. A któremu zrozumienie okazują niektórzy publicyści.
Swemu stanowisku dałem wyraz w osobnym wpisie. O dziwo, bez sprzeciwu, ani w komentarzach na Facebooku, ani pod wpisem na blogu, gdzie zdaje się wpisywanie uwag nastręcza nieco trudności. Które łatwo pokonują jakieś zagraniczne trolle wychwalające moje wpisy w językach i alfabetach świata.
Nie wracałbym do tematu, gdyby nie bardzo pesymistyczny, choć dający płomyczek nadziei, esej Adama Michnika w świątecznej "Wyborczej". Cytuje on obficie akapity z pism swego mistrza Leszka Kołakowskiego. A ten pisze m.in. :"Motłoch rozszarpał uczoną Hypatię na ulicach Aleksandrii, objawił swoje działanie w noc św. Bartłomieja, w polskich tumultach różnowierczych, w pogromach żydowskich. Motłoch może być tylko narzędziem reakcji politycznych. Działa tylko przy jawnych widokach bezpośredniej skuteczności. tylko w warunkach liczebnej przewagi, a ustępuje tylko przemocy". W innym miejscu pisze "cechami wznoszącymi pod drabinie hierarchii są serwilizm, tchórzostwo, brak inicjatywy, gotowość do posłuchu względem zwierzchników, gotowość do donosicielstwa, obojętność na opinię społeczną i na interes publiczny. Cechami negatywnymi są, przeciwnie,  zdolność do inicjatywy, dbałość o sprawy społeczne, upieranie się przy kryteriach prawdy, sprawności i społecznego pożytku bez względy na interesy aparatu",

piątek, 8 listopada 2019

Lewica razem w Sejmie i Senacie. A na co dzień?

Partie lewicy, które stworzyły wspólny komitet wyborczy zyskały dzięki temu 49 mandatów. To z pewnością znacznie więcej niż gdyby każda w nich weszła do Sejmu z ledwością przekraczając próg 5 %, co i tak było dalece pewne.
A teraz postanowiły stworzyć wspólny klub poselski, który też będzie bardziej wpływowy niż gdyby każda z nich tworzyła mały klubik lub koło poselskie.
I jak na razie, jak zapewniają przedstawiciele wszystkich trzech partii, współpraca układa się poprawnie, a decyzje, te personalne, bo na inne jeszcze nie czas, zapadają w drodze konsensu.Zresztą, o co tu walczyć? O stanowisko wicemarszałka oraz przewodniczącego i wiceprzewodniczących klubu oraz rzecznika prasowego? Wystarczy solidarnie się tymi funkcjami podzielić i ewentualnie ustalić zasady rotacji na stanowiskach wicemarszałków i przewodniczących klubu w trakcie kadencji, np. co półtora roku.

niedziela, 3 listopada 2019

Wybór prezydenta: razem czy osobno

Zaznaczam z góry, że każda partia mająca swoich przedstawicieli w Sejmie, wystawi swego kandydata na prezydenta. A kto wie czy nie pojawią się jeszcze jacyś niezależni, żeby niewielkim kosztem wypromować wkładki do butów lub leczące materace. Tak już zresztą się zdarzało.
A serio jest pewne, że żadna licząca się partia nie zrezygnuje z szansy lansowania przez kilka miesięcy swego lidera, a przy okazji własnych celów politycznych. Jeśli bowiem w ciągu następnych czterech lat nie popełnią kompromitujących ekscesów, mogą zwiększyć swe szanse w przyszłych wyborach.
Moim zdaniem jest to strategia optymalna. Pierwsza tura wyborów spełni bowiem funkcję pewnego rodzaju prawyborów między partiami opozycji, a każdy z kandydatów może zebrać tyle poparcia, że konieczna będzie druga tura, w której będzie jasne, że ci z kandydatów, którzy nie wejdą do  niej, zaapelują do swych wyborców, że oddali głos na kontrkandydata PiS.
Wyłonienie wspólnego kandydata opozycji anty-PiS-owskiej przed wyborami będzie trudne, jeśli nie będzie zgody na przedwyborcze prawybory, do których być może stanęliby także kandydaci niezależni, zwłaszcza tzw. "ulicznicy", którzy słusznie poczuli się zignorowani przez partie polityczne w wyborach parlamentarnych. Niby wielu znalazło się na listach wyborczych, ale na dalszych miejscach i zmuszeni do prowadzenia kampanii bez widocznego wparcia propagandowego i finansowego.