Jutro minie 40 dni od au-da-fe Piotra Szczęsnego przed Pałacem Kultury. Kilka dni potem umarł. A że stało się to tuż przed Świętem Zmarłych, na wielu cmentarzach całej Polski wydzielono miejsca, w których przychodzący odwiedzić groby swoich bliskich, mogli zapalić znicze także dla Niego.
W wielu miastach też upamiętniono tę śmierć przez organizowanie manifestacji na centralnych placach. Zapalono znicze i rozwinięte napisy informujące o istocie rzeczy. Czytano też zgromadzonym na głos manifest i rozdawano jego egzemplarze osobom zatrzymującym w miejscach tych manifestacji lub przechodzącym.
Nie wiem, jak to wyglądało gdzie indziej poza Warszawą, gdzie można mówić o o setkach, może tysiącu ludzi, we Wrocławiu w Rynku, przy Pręgierzu jednego wieczora było nas może dwadzieścioro kilkoro, drugiego pięćdziesięcioro. Zatrzymało się i wzięło ulotki może drugie tyle, a trochę ludzi wzięło ulotki i poszło sobie dalej. Najczęściej jednak omijano nas z daleka, chowano ręce za siebie, a czasem słyszeliśmy coś o Sorosu lub wezwania, żebyśmy wzięli się do roboty. O 20.00 w ciemny listopadowy wieczór! Chciałem spytać te starszą panią, co ona robi w ten wieczór w Rynku, ale lepiej było udać, że się nie słyszy.
A potem Piotr Szczęsny został z honorami i wzruszającym kazaniem ks. Bonieckiego pochowany, a w gazetach pojawiły się dość licznie klepsydry o śmierci i pogrzebie "Szarego Człowieka".
W wielu miastach też upamiętniono tę śmierć przez organizowanie manifestacji na centralnych placach. Zapalono znicze i rozwinięte napisy informujące o istocie rzeczy. Czytano też zgromadzonym na głos manifest i rozdawano jego egzemplarze osobom zatrzymującym w miejscach tych manifestacji lub przechodzącym.
Nie wiem, jak to wyglądało gdzie indziej poza Warszawą, gdzie można mówić o o setkach, może tysiącu ludzi, we Wrocławiu w Rynku, przy Pręgierzu jednego wieczora było nas może dwadzieścioro kilkoro, drugiego pięćdziesięcioro. Zatrzymało się i wzięło ulotki może drugie tyle, a trochę ludzi wzięło ulotki i poszło sobie dalej. Najczęściej jednak omijano nas z daleka, chowano ręce za siebie, a czasem słyszeliśmy coś o Sorosu lub wezwania, żebyśmy wzięli się do roboty. O 20.00 w ciemny listopadowy wieczór! Chciałem spytać te starszą panią, co ona robi w ten wieczór w Rynku, ale lepiej było udać, że się nie słyszy.
A potem Piotr Szczęsny został z honorami i wzruszającym kazaniem ks. Bonieckiego pochowany, a w gazetach pojawiły się dość licznie klepsydry o śmierci i pogrzebie "Szarego Człowieka".