sobota, 7 grudnia 2019

Prawybory w PO

Wysłuchałem i obejrzałem - z niekłamanym zainteresowaniem - pojedynek dwojga kandydatów na kandydata  na prezydenta spośród polityków Platformy Obywatelskiej: wicemarszałkini (trzeba się oswajać z feminatywami) Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka.
Odniosłem wrażenie, że lepiej wypadła wicemarszałkini. Może dlatego, że wypowiadała się jako pierwsza i zabierała trochę tez, których jej rywalowi nie wypadało powtarzać. Jaśkowiak chętniej za to operował konkretami w kwestiach, które znał z doświadczenia, Ze zrozumiałych względów odwoływał się też do swego dorobku jako samorządowca. Nie dorównywał jednak rywalce retorycznie.
Mam wrażenie, że członkowie PO, którzy mają głosować na którąś z tych dwóch osób nie wzbogacili swojej wiedzy, podobnie zresztą jak potencjalni wyborcy. Wicemarszałkini jest umiarkowaną konserwatystką, prezydent Poznania reprezentuje raczej centrolewicowe skrzydło partii, jest bardziej otwarty na kwestie równości praw mniejszości i na prawa kobiet. Co i tak było wiadome.

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Nie interesuję się polityką. Ejże! Na pewno?

Taką deklarację słyszałem wielokrotnie, gdy zbierałem podpisy w kampanii wyborczej do Europarlamentu, a potem do Sejmu i Senatu, albo gdy próbowałem nakłonić znajomych do pójścia na marsz lub manifestację, czy to w proteście przeciw łamaniu konstytucji, w obronie sądów, praw kobiet,  czy w solidarności z nauczycielami lub służbą zdrowia I być może niejeden/niejedna uważa taką postawę za chwalebną. Choć podejrzewam, że często stała za tym niechęć do wyjścia z domu, a jeśli już wyjścia, to w celach rekreacyjnych lub towarzyskich. A czasem z niejasnej obawy przed bliżej nieokreślonymi negatywnymi konsekwencjami (dowie się zwierzchnik, spisze policja i może to zaciążyć w karierze zawodowej itp.). Słyszy się też opinie, że wszelkie formy pokojowego protestu są bez- lub zgoła kontrproduktywne. Co można ewentualnie uznać za gotowość przystąpienia do protestów, gdyby straciły one charakter pokojowych i władza sprowokowała swych przeciwników do działań z użyciem przemocy. Tak jak to się stało z Majdanem w Kijowie i pojawiła się szansa na ustąpienie lub wręcz zmianę władzy, a potem w innych większych miastach Ukrainy.
Ale przecież te polskie protesty dały pewien efekt. Rządzący cofnęli się przed zaostrzeniem ustawy o dopuszczalności przerywania ciąży, a prezydent odmówił podpisu pod jedną z ustaw. Inna sprawa, że pod naciskiem kierownictwa rządzącej szajki przygotował własną, która tak czy owak miała zdemolować Sąd Najwyższy. Na szczęście zaawansowany już proces niszczenia zahamował europejski Trybunał Sprawiedliwości.