niedziela, 22 stycznia 2023

O prawie i praworządności

Cenię wiedzę prawniczą i zaangażowanie w obronę praworządności w Polsce prof. Marcina Matczaka. Cenię też jego dar mówienia o tym w sposób jasny, zrozumiały dla nie wtajemniczonych w arkana prawa, ale chcących  choć trochę je zrozumieć. A żyjemy w czasach, kiedy jakieś kwantum wiedzy prawniczej potrzebne jest dla udziału w debacie publicznej w sytuacji pogłębiają ego się bezprawia  oraz stanowienia prawa z brakiem poszanowania choćby minimum reguł prawodawstwa i dobrych obyczajów.
Kiedy więc autor oznajmił na forach społecznościowych, że właśnie ukazała się jego książka Tajne państwo z kartonu : rozważania o Polsce, bezprawiu i niesprawiedliwości (Znak, 2022) pobiegłem do księgarni, żeby ją sobie sprawić. Czytałem ją niespiesznie, robiąc sobie urlopy na inne lektury, ale doczytałem sumiennie do końca, czyli do kalendarium bezprawia ostatnich siedmiu lat naszej państwowości.
Gdzieś blisko końca znalazłem też uzasadnienie tytułu. Otóż stale głoszący o jakimś tajemniczym układzie rządzący sami stworzyli taki układ, w którym sam prezes wręczał łapówkę, co nie uszło uwagi mediów. Okazało się więc państwem z kartonu, co potwierdzają dziesiątki innych afer, które miały być tajemnicą, ale rządzącym rządzącym nie udało się ich ukryć.
W istocie na książkę składają się felietony i artykuły ogłoszone wcześniej w "Gazecie Wyborczej" i w "Tygodniku Powszechnym". Ale zebrane w jednym tomie, w dobrze obmyślanym porządku, uzyskały dodatkową wartość. Zwłaszcza pierwszy rozdział, zatytułowany Gra o państwo prawa, można odczytać jako popularny wykład prawa, powiedzmy prawa konstytucyjnego i filozofii prawa. Znam kilka podręczników podstaw prawa czy tzw. encyklopedii prawa. Znajdziemy w nich krótką historię prawa, informacje o źródłach prawa, hierarchii aktów prawnych oraz o rodzajach prawa. Ale dopiero dzięki tej książce udało mi się uporządkować wiedze, jak prawo reguluje lub regulować powinno życie społeczeństw, czego możemy od prawa oczekiwać, a czego nie i że nie ma takich prawnych barier, których wandale, ludzie złej wolinie są w stanie złamać. Że w pewnym sensie prawo jest jak szczepionki: pomaga, ale w indywidualnych przypadkach bywa bezsilne. Dlatego jedni sędziowie mimo wszystko starają się znaleźć rozwiązanie, bo co nie jest zakazane, jest zadowolone, a inni umarzają sprawę, np. nie mieści się w kompetencjach sądu.
Pokazuje też, że sądy wobec utraty wiarygodności przez Trybunał Przyłębskiej i jego bezczynność, mogą korzystać z artykułu 8 Konstytucji i stosować ją bezpośrednio. Grozi to wprawdzie represjami ze strony rządzących, ale pozwala zachować  kręgosłup moralny sędzi/sędziego i autorytet instytucji sądu. Ale czy od każdego sędziego możemy oczekiwać odwagi?
W rozdziale Języki demokracji autor radzi jak rozmawiać i dyskutować o demokracji i praworządności, jakimi regułami kierować się w działaniach na rzecz demokracji oraz uczula ma język i mechanizmy narracji propagandy rządzących. Trzeci zaś, Szaleństwa władzy, to zbiór błyskotliwych felietonów o tym, jak działa państwo antydemokratyczne. Autor zestawia je z szaleństwami opisanymi w literaturze, filmach oraz naukach społecznych. Tworzy to mozaikę, z której wyłania się państwo, którego władza kieruje się chęcią  czynienia zła, które ubiera w pozory dobrych intencji. Na szczęście, nawet w czynieniu zła bywa nieudolne, czyli jest państwem tytułowym z kartonu.
Przeczytałem tę książkę z satysfakcją, poczuciem pożytku i podziwem dla rozległości zainteresowań kulturalnych i lekturowych oraz sztuki pisania jasno o sprawach nieprostych