7 grudnia 2020 r. Gdybym miał wgląd w inne niż ministerialne dane o nowych zachorowaniach, zgonach, zajętych łóżkach, mógłbym wyrazić ostrożne zadowolenie, że najgroźniejszy rozwój pandemii Covid 19 w Polsce został przyhamowany. I że jest to efekt ogłoszonych obostrzeń.
Rząd ponoć już szykuje się na szczepienia przeciw Covidowi. Nie wierzę w te ich obietnice. Trzy miesiące czekam w kolejce na zaszczepienie się przeciw grypie. To jak ci popaprańcy i złodzieje chcą zapewnić obywatelom nowe szczepienia?
Ale rządząca szajka działa chaotycznie i na pokaz. Już pisałem, że tzw. łóżka covidowe, to efekt liczenia królików z powieści o Lejzorku Rojtszwańcu, Szpital Narodowy to typowa wieś Potiomkinowska. Stoki narciarskie zamknięte w drodze rozporządzenia rządu zostały otwarte na życzenie Pierwszego Narciarza Rzeczypospolitej, ale jeździć na nich mogą tylko miejscowi, w tej liczbie także hotelarze, bo hotele mają być zamknięte. Chyba, że ktoś służbowo. Jeden z lekarzy stwierdził, że w efekcie może zamieszkać w hotelu z sekretarką, ale z żoną już nie.
Sklepy i galerie miał być w niedzielę 6 grudnia zamknięte, ale lokator Pałacu Namiestnikowskiego obudził się w piątek i podpisał rozporządzenie, że jednak mają być otwarte. Może zadowolił tym część klienteli, ale rozsierdził właścicieli, kierownictwa i personel sklepów, którym z dnia na dzień przysporzył pracy.