sobota, 28 maja 2016

Kukiz '15 udaje arbitra

Soboty i niedziele to dni festiwali dyskusji politycznych w różnych stacjach radiowych i telewizyjnych. Rządząca partia Kaczyńskiego na własne życzenie, na skutek łamania prawa i dobrych obyczajów politycznych przyjęła rolę chłopca do bicia. A że zacięła się maszynka do wytwarzania przekazów dnia, o czymkolwiek nie byłoby mowy, ze strony polityków tej partii padają te same argumenty: że to od PO zaczął się kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego, bo w czerwcu zeszłego roku Sejm wybrał pięciu sędziów (jakby Trybunał tej sprawy nie rozstrzygnął), że zaprzysiężenie tych trzech właściwie wybranych sędziów nie można zaprzysiąc, bo oznaczałoby to złamanie konstytucji (jakby Trybunał oraz Komisja Wenecka tej kwestii nie rozstrzygnęły wystarczająco jednoznacznie) oraz że PiS wyciąga rękę do opozycji oferując kompromis. Choć z góry wiadomo, że nie jest on możliwy bez uprzedniego przyjęcia postanowień Trybunału Konstytucyjnego i opublikowania ich.
Jak ogólnie wiadomo, w demolowaniu demokracji w Polsce walny udział wzięło stronnictwo Pawła Kukiza, a jego ówczesny członek Kornel Morawiecki zasłynął (co prawda nieświadomym, po historyk prawa z niego żaden) przytoczeniem nazistowskiej filozofii prawa, które jeśli nie służy narodowi (nie podał, kto o tym osądza), nie jest prawem.

środa, 18 maja 2016

Siedem (domniemanych) grzechów Komitetu Obrony Demokracji


Redaktor portalu "Na temat" Jakub Noch albo któryś raz z kolei prowokuje Komitet Obrony Demokracji do bardziej zdecydowanych działań, albo po prostu okazuje swoją niechęć do ruchu, który jest nadzieją większości Polaków na skłonienie rządzących do powrotu na ścieżkę demokracji.
Dziś wylicza siedem grzechów KOD-u. Moim zdaniem w większości domniemanych lub wynikających z niezrozumienia celów ruchu.

1-2. Tylko sprzeciw i brak programu.

KOD zrodził się przecież w odruchu obrony demokracji na skutek zagrożeń  powodowanych przez większość parlamentarną wybraną w październiku 2015 r., wyłoniony przez nią rząd i powolnego prezesowi Prawa i Sprawiedliwości*  prezydenta. A jego liderzy z góry zapowiedzili, że misja ruchu uznana zostanie za zakończoną wraz z powrotrm państwa na ścieżkę praworządności i co za nią idzie, demokracji, przynajmniej w wersji prodecuralnej.
Misja w tej sytuacji jest jednocześnie programem ruchu. Ale prawdą jest, jak mi się wydaje, że z czasem, gdy marsze i wiece mimo rosnącej liczebnności nie przyniosą  widocznej korzystnej zmiany, staje się on coraz mniej pociągający. Bo cóż oznacza samo przywrócenie demokracji? Owszem, oznacza powrót do praworządności i poszanowania konstytucji, ale zarazem powrót do tego, co sprawiło, że blisko 40 % wyborców odrzuciło zdobycze tzw. III Rzeczypospolitej i zwróciło się do partii, która obiecywała im coś więcej, a część po prostuy zadowoliła się obietnicą 500 zł miesięcznie na dziecko. Co prawda, rachuby były na to, że otrzymają je rodzice każdego dziecka, a w rzeczywistości dostanie je mniej więcej co czwarta rodzina z dziećmi. Ale oszustwo się udało i wciąż propagandowo procentuje.
Więc dziś przed KOD-em swą dwie drogi: trwać przy pierwotnie ustalonej misji i walczyć demokratycznymi metodami o powrót do praworządności, albo sformułować bardziej atrakcyjną wizję Polski niż tę z ciepłą wodą w kranie i poszerzać krąg protestujących. Ale ta druga droga oznacza również wzięcie na ruch odpowiedzialności za realizację tej atrakcyjnej wizji, czyli stanięcie do walki o mandaty w przyszłych wyborach, może niekoniecznie samorządowych, ale na pewno parlamentarnych. A to z kolei oznacza przyjęcie roli partii politycznej, czyli wejście w konkurencję z obecną opozycją perlamentarną. I być może pożegnanie się z funkcją zbornika opozycji anty-PiS-owskiej.
Troichę jak w tragedii greckiej. Lub może tylko impasu brydżowego.

poniedziałek, 16 maja 2016

Czy KOD powinien podjąć prace nad programem dla Polski? I dlaczego tak?

Komitet Obrony Demokracji powstał, gdy pojawiły się pierwsze sygnały, że nowa większość sejmowa, w której prominentne stanowiska w parlamencie i w rządzie objęli ludzie, nie pozwalający na złudzenia. że będą szanowali zasady demokracji. 
W ogłoszonym na Facebooku manifeście, podpisanym przez Mateusza Kijowskiego można było przeczytać wezwanie do zwarcia sił wszystkich, którym drogie są ideały demokracji oraz podjęcie działań na rzecz jej obrony oraz zapobieżenie aktom jej demolowania przez rządzących. KOD nie stawiał sobie żadnych innych celów politycznych i zapowiadał samorozwiązanie, gdy jego misja zostanie zakończona, to znaczy kiedy cofnięte zostaną popełnione już akty bezprawia i nie będzie niebezpieczeństwa powstania nowych. 
Pierwsza pikieta pod pałacem Trybunału Konstytucyjnego odbyła się już 3 grudnia, gdy Sejm właśnie zaczął intensywne działania antykonstytucyjne, a pierwsza manifestacja w tym samym miejscu, liczona już w dziesiątkach tysięcy uczestników odbyła się kilka dni później. Od tego czasu protest stale narasta i rozszerza się nie tylko na coraz nowe miasta w Polsce, ale także wśród skupisk polonijnych na całym świecie. W protestach w Warszawie biorą też udział partie opozycyjne, a w marszu zapowiedzianym na 4 czerwca udział wezmą trzej byli prezydenci Polski.

niedziela, 15 maja 2016

Komedia z audytem

Komedia parlamentarna, nazwana stanowczo na wyrost audytem stanu państwa pozostawionego przez koalicję PO-PSL po ośmiu latach jej rządów powinna raz na zawsze wyleczyć przyszłe rządy od podobnych przedsięwzięć. I powinni się od tych pomysłów zdystansować komentatorzy polityczni.
Aliści słyszę dziś w różnych programach radiowych i telewizyjnych, że to jest dobry "wynalazek", który należałoby realizować także w przyszłości, ale  inaczej, profesjonalnie.
Tylko po co? 
Nie znam takich przypadków w praktyce zmiany rządów w państwach o utrwalonej demokracji. Gdyby było to coś dobrego i pożądanego, z pewnością już by tam było to realizowane.
Demokracja polega przecież na tym m.in., że administracja państwowa i samorządowa działa w sposób przejrzysty, podlega kontroli opozycji politycznej, mediów, organizacji pozarządowych i zwykłych obywateli, którym konstytucja zapewnia dostęp do informacji publicznej. Podlega także rozmaitego typu przewidzianym w konstytucji i ustawach organaom kontroli oraz wymiarowi sprawiedliwości.

niedziela, 8 maja 2016

Po co KOD i jego marsze? Ćwiczenia ciąg dalszy

Walka o demokrację może odbywać się tylko metodami demokratycznymi. A nimi są manifestacje, edukowanie społeczeństwa (czyli m.in. wyjaśnianie istoty demokracji, informacja o znaczeniu i sposobach funkcjonowania instytucji służących ochronie demokracji i konstytucji), nagłaśnianie przypadków łamania prawa i wolności obywateli i szykowanie pomysłu na państwo po uzyskaniu lub odzyskaniu demokracji. W sposób bliski ideału czyni to redakcja wrocławskiego biuletynu KOD-u "Dekoder", w którym czytelnik znajdzie obok bieżących informacji o charakterze organizacyjnym, o antydemokratycznych działaniach rządu, prezydenta i większości sejmowej, a ponadto artykuły informujące o tym, czym jest (i czym nie jest) nieposłuszeństwo obywatelskie, na czym polega istota kwestii uchodźców czy demokracji liberalnej i dlaczego jej utrzymywanie i umacnianie jest pożądane.
I nie można się niecierpliwić, że to nie daje szybkiego efektu. Bo daje efekt: pokazuje władzy, że nie ma powszechnej zgody na jej antydemokratyczne i antyeuropejskie zapędy oraz putinizację Polski i że świat to widzi, poszkodowani przez dobrą zmianę (np. dziennikarze) widzą, że nie są sami, a wszyscy widzą, że z każdym marszem i każdym wiecem zacieśnia się współpraca różnych nurtów opozycji. Za Danielem Passentem przytaczam te argumenty  wobec zgłaszanych na Facebooku sygnałów zniecierpliwienia i oczekiwania jakichś radykalnych działań zmierzających do obalenia legalnie wybranej większości parlamentarnej i wyłonionego przez nią rządu. Ale bez wskazywania, jakie to miałyby być działania. Ma je zdaniem żądających wymyślić i podjąć zarząd KOD-u. Przypomnijmy więc sobie lata walki kobiet o prawa obywatelskie, walki Afroamerykanów o zniesienie rasizmu w Stanach Zjednoczonych, walkę Hindusów o niepodległość, walkę Rosjan z caratem (chodzi o doprowadzenie do powołania rządu Kiereńskiego, a nie o  rewolucję bolszewicką), a wreszcie walkę KOR-u, a potem "Solidarności" o demokrację w Polsce i zniesienie dyktatu Moskwy. 

środa, 4 maja 2016

Po co KOD? A właściciwie po co powinniśmy sobie sami odpowiadać na to pytanie

Miałem wczoraj ćwiczenie w dyskusji "po co KOD?". Osoba z rodziny, w ogóle zwolenniczka państwa prawa, mieszkająca od ponad 30 lat za granicą, wcieliła się w rolę tzw. prostego człowieka, którego nie interesuje konstytucja i Trybunał Konstytucyjny, tylko żeby zarobić i się nie narobić, a poza tym mieć spokój. I postawiła pytanie o sens działania Komitetu Obrony Demokracji i obrony Trybunału Konstytucyjnego. . Argumenty typu , że nie chcemy być podsłuchiwani lub żeby media publiczne nie były tubą propagandową nic nie znaczą. Bo co ktoś taki ma przed władzą do ukrycia i co go obchodzi polityka? Ale już perspektywa płacenia co miesiąc 15 zł, którą TK z pewnością zakwestionuje, spowodowała pokiwanie głową, czyli jakby zgodę ze mną. Przypomniałem, że to TK orzekł, że emeryt może zarabiać bez ograniczeń i nikt nie ma prawa odebrać mu lub obniżyć emerytury, trochę podziałał, ale z komentarzem, że jak ktoś idzie na emeryturę, to już na ogół chce odpocząć. Wolałem nie przywoływać argumentu, że górnik, żołnierz czy strażak może pójść szybciej na emeryturę i chciałby dorabiać np. jako ochroniarz, detektyw lub portier. Ale mogłoby to wyzwolić złość na przywileje emerytalne. Na argument, że TK nakazał podniesienie kwoty wolnej od podatku padło pytanie na granicy desperacji "I co z tego, skoro rząd tej kwoty nie podnosi?". Podparłem się wyjaśnieniem, że z pewnością w wyroku jest data, do której rząd musi się dostosować. Na to padł argument "A jak rząd zlekceważy datę?". No cóż, odpowiedziałem, że to rząd ma wojsko i policję, a nie Trybunał. I właśnie dlatego upominamy się o przestrzeganie konstytucji i o szacunek dla postanowień Trybunału i w ogóle sądów, żeby używanie wojska i policji przez rząd było kontrolowane przez sądy i Trybunał.
Po rozmowie zdałem sobie sprawę, że chyba nie użyłem najbardziej trafnych argumentów i być może nawet tych użytych nie wyraziłem dostatecznie przekonująco.
Dla mnie znaczy to, że musimy sobie takie ćwiczenia stale aplikować i zbroić się na konfrontację z tymi, którzy wątpią w sens obrony demokracji i państwa prawa. Żeby nie zostać zdanym na przekonywanie tylko przekonanych.
Zastanawiam się, też, czy możemy jako KOD-erzy poprzestawać na obronie status quo sprzed grudnia 2015, czy też budować zręby przyszłej Polski, lepszej od PiS-owskiej i lepszej od tej sprzed października 2015. Bo PiS wygrał wybory dlatego, że znaczna część obywateli już się ciepłą wodą w kranie nie zadowalała. Wiem, że to nie rola KOD-u, tylko partii opozycyjnych, ale one albo nie mają pomysłu na alternatywne urządzenie Polski w stosunku do tego, co robiły do tej pory i co teraz wyprawia PiS, albo liczą na to, że jeszcze trochę rządów PiS, który tak da nam w kość, że ciepła woda w kranie nabierze cech cieknącego z kranu eliksiru młodości
Ostatnio w mediach ukazało się trochę artykułów krytycznych w stosunku do opozycji, wytykających im ich nijakość ideową i kunktatorstwo. Może podziała to na nie trzeźwiąco i zamiast rywalizować o przywództwo w opozycji zaczną ściślej ze sobą kooperować i wypracują atrakcyjną wizję "Polski po PiS-ie" oraz jakąś koncepcję silnego i wiarygodnego przywództwa. Bo szkoda każdego dnia. Każdy dzień dłużej rządów PiS to przynajmniej jeden miesiąc dłużej odrabiania strat - ekonomicznych, militarnych, społecznych i w relacjach międzynarodowych

niedziela, 1 maja 2016

.Nowoczesna w Radzie Miasta Wrocławia

Pół roku temu z okładem zagłosowałem na partię Ryszarda Petru, licząc na to, że jej lider mądrze pokieruje zespołem ludzi nowych w polityce, ale z sukcesami zawodowymi i biznesowymi, co pozwalało sądzić, że są ludźmi odpowiedzialnymi. I to się sprawdza. Partia wprowadziła do Sejmu relatywnie najwięcej kobiet i one zdają mi się najcenniejszym kapitałem politycznym tej partii. Choć z satysfakcją słucham zawsze Krzysztofa Mieszkowskiego, który przemawia bardziej jako wrażliwy społecznie i bezkompromisowy artysta niż jako polityk.
Sam lider zaczął z przytupem, chętnie udzielał wywiadów i wypowiedzi en passant, mówiąc barwnie, do rzeczy, rzucając błyskotliwymi bon motami, w wyniku czego poparcie dla .Nowoczesnej szybko poszybowało w górę, by teraz wahać się około 20 procent. Co jak na partię liberalną, kojarzoną  z twardym neoliberalizmem, uznać trzeba za wyjątkowo wysokie. Szkoda swoją drogą, że partia mając moim zdaniem atrakcyjny program społeczny, mający na celu m.in. minimalizowanie zjawiska marginalizacji, czyli poczucia braku zainteresowania ze strony państwa, nie przykłada wagi do jego eksponowania. Chyba, że partia pokaże ten program gdy zbliżać się będzie kampania wyborcza. Jeśli oczywiście partia rządząca nie uzna, że sytuacja jest szczególna i ogłosi wtedy jakiś stan wyjątkowy i zawiesi resztkę swobód demokratycznych, w tym i wybory.
Później jednak zdarzyło się liderowi parę lapsusów, ze światełkiem w tunelu na czele, jeszcze inne wypowiedzi medialne tak zostały przykrojone, żeby wyszły z tego lapsusy, co na szczęście nie zmieniło stanu poparcia dla partii.