niedziela, 16 września 2018

Czy to już dyktatura? Czy może faszyzm?

Jeśli wziąć pod uwagę encyklopedyczna definicję tego pojęcia, to niewiele do niej brakuje, ale też nie wszystko da się obecnie sprawdzić, Nie mamy bowiem jeszcze do czynienia z pozorami wolnych wyborów, gdyż od czasu objęcia władzy przez szajkę Kaczyńskiego, żadne wybory się nie odbyły. Próbką intencji będą te najbliższe, samorządowe.
Wikipedia rozszerza tylko definicje encyklopedii i słowników. Wedle niej oznacza ona rządy jednej osoby lub wąskiej grupy, używanie siły wobec opozycji, brak szacunku wobec praw człowieka i praw obywatelskich oraz dowolność w stanowieniu prawa. Pod rządami dyktatury kontrolowana jest polityka i całe życie społeczeństwa.
Jak widać definicja jest jakby pisana na podstawie tego, co się dzieje ostatnio w naszym kraju. PiS wygrał wybory niewielką większością głosów, co uznał za wystarczającą legitymację do zniszczenia podstaw demokracji liberalnej i zastąpienia jej rządami dyktatorskimi. W tym celu sejmowa większość w sposób niezgodny z konstytucją i dobrymi obyczajami parlamentarnymi podporządkował sobie najpierw prokuraturę, potem Trybunał Konstytucyjny, następnie Krajową Radę Sądownictwa, a obecnie, co prawda nie bez oporu większości środowiska prawniczego i organizacji prawniczych w Polsce i w świecie, Sąd Najwyższy. Wziąwszy więc pod uwagę to, że Sejm i Senat działają pod wyraźne dyktando prezesa SBP i potrafią zgłoszony jednego dnia projekt ustawy (na ogół jako tzw. poselski, co nie wymaga konsultacji międzyresortowych i innych gremiów) dzień potem przechodzi przez obie izby parlamentu i trafia na biurko złamanego już całkowicie prezydenta, i nie ma sensu kwestionowanie ustaw przez przekazanie go pod osąd nic już nie znaczącego Trybunału Konstytucyjnego, gotowego uznać za zgodną z konstytucją każdą ustawę, wszystkie trzy władze konstytucyjne de facto znajdują się w jednym ręku - herszta szajki i jego najbliższego otoczenia.

niedziela, 9 września 2018

Czy ugrupowanie Roberta Biedronia będzie trzecią siłą na polskiej scenie politycznej?

Gdyby za długi tytuł był widoczny w mediach społecznościowych, dodałbym drugiej pytanie: I czy trzecia siła jest potrzebna?Bo w obecnej sytuacji jest to pytanie, na które odpowiedź nie jest oczywista.
Robert Biedroń, zaprawiony w aktywności społecznej i politycznej, najpierw w organizacjach pozarządowych, a potem politycznej, stał się ważną postacią życia publicznego w Polsce. Stało się to w dużej mierze za sprawą Janusza Palikota, który miał odwagę wziąć go na "biorące" miejsce listy wyborczej tworzonego w 2011 r. ugrupowania. Najpierw była konsternacja, że do Sejmu dostał się zdeklarowany gej , a obok niego także osoba transpłciowa. Ale oboje szybko pokazali, że ich "mniejszościowość" płciowa stała się drugorzędna wobec ich kompetencji społecznych i dojrzałości politycznej. Rozpad Ruchu Palikota zatrzymał karierę polityczną Anny Grodzkiej, ale Robert Biedroń poszedł odważnie za ciosem i wygrał wybory na prezydenta Słupska. Jego wyborcy zgodnie twierdzili, że nieważna jest dla nich tożsamość płciowa polityka, ważne, żeby był dobrym gospodarzem miasta.
I zyskali na tym, gdyż przez blisko cztery lata znacznie zmniejszył zadłużenie miasta, co w sumie pozwoliło na podwojenie budżetu, a to pozwoliło na rozwiązanie, przynajmniej w znaczącej części, najpilniejszych problemów społecznych i na inwestycje lokalne. Okazało się też, że potrafił pozyskać najwięcej środków europejskich w grupie dużych miast. A jednocześnie Słupsk zyskał bardzo wiele wizerunkowo. Mimo umiarkowanej atrakcyjności turystycznej stał się celem krótkich na ogół pobytów turystycznych, co też odbiło się pozytywnie na wpływach do kasy miasta. Które zyskało miano polskiego Las Vegas, gdyż ludzie z całej Polski przyjeżdżali tu, żeby wziąć ślub, którego udzielał osobiście prezydent miasta Robert Biedroń.