poniedziałek, 26 maja 2014

I po wyborach - u nas i na Ukrainie

Po dosyć marnej kampanii wyborczej, w której czołowe partie, może z wyjątkiem PO, jakby nie zdawały sobie sprawy, do jakiego organu chcą posłać swoich kandydatów, doszło w końcu do wyborów do Parlamentu Europejskiego. A przed pół godziną podano oficjalne ich wyniki.
Zaangażowawszy się w ciągu ostatnich miesięcy w Domu Wszystkich Polsce Ryszarda Kalisza chcąc nie chcąc nie chcąc jedną nogą na dwa miesiące znów wdepnąłem w Twój Ruch i nawet coś tam zrobiłem na rzecz osoby startującej z 10 pozycji wspólnej listy tej zbieraniny, której lokomotywą miał być Janusz Palikot, a patronem Aleksander Kwaśniewski. I z natury rzeczy jej kibicowałem, bo zdała mi się osobą rozsądną, mająca dużą wiedzę o problemach lokalnych i pomysł, co z nią mogłaby zrobić posłując do Strasburga. No i i starała się w kampanii zaistnieć. Dość, że wspomniano o niej życzliwie w dyskusji dziennikarzy w TOK FM.
Al nie miałem złudzeń co do ewentualnego sukcesu tej koalicji. Nie tylko ja. Stracili je nawet znaczący politycy usytuowani na wysokich miejscach na listach wyborczych, o czym poinformowali media. Janusz Palikot swoimi nieprzemyślanymi wypowiedziami i działaniami postawił w trudnej sytuacji Aleksandra Kwaśniewskiego, było nie było poważnego polityka. Z jednej strony zadeklarował swój patronat, który zresztą od kilku lat nie ma tak znaczącego ciężaru gatunkowego, z drugiej jednak musiał się jakoś dystansować od tych ekscesów medialnych. W rezultacie wykonał minimum wysiłku, biorąc udział w kilku lokalnych konwencjach wyborczych. Tych, z których kandydowali jego pupile, czyli Kalisz, Kwiatkowski i Siwiec.Konwencje nie wzbudzały już jednak takiego zainteresowania jak trzy lata temu. Wykruszył się bowiem lokalny aktyw i elektorat.

poniedziałek, 5 maja 2014

Czy Ukraina się rozpadnie?

Mam obawy, że prędzej czy później tak się stanie. Problem w tym, w jaki sposób to się stanie. Na razie istnieje groźba, że w sposób daleki od cywilizowanego.
Sięgnąłem do niezwykle wartościowej książki, będącej zbiorem prac cenionych specjalistów z zakresu prawa konstytucyjnego i stosunków międzynarodowych "Dylematy państwowości" (Warszawa: ASPRA-JR, 2006), w której mowa jest też o dylematach ukraińskich. Mówi o nich zresztą kilka lat później w swoim wywiadzie Oksana Zabużko. I ledwie rok później okazuje się, jak bardzo się myliła.
Chciałem bowiem wiedzieć, jak ma się kwestia autonomii i prawa do samostanowienia narodów oraz innych grup etnicznych w świetle nauki. I jak należało się obawiać, sprawa nie jest prosta. Autonomię czy też samostanowienie  wg. Michała Missali może przybrać dwie podstawowe formy: zewnętrzną i wewnętrzną. "W drodze realizacji samostanowienia zewnętrznego naród tworzy nowe państwo albo przyłącza się do innej jednostki państwowej. Powstanie nowego państwa może się dokonać na skutej dekolonizacji, secesji (dąży do niej m.in.prowincja Quebec w Kanadzie i Kraj Basków w Hiszpanii), rozczłonkowania (np. Jugosławia) lub zjednoczenia (np. Stany Zjednoczone lub Niemcy)". Samostanowienie wewnętrzne realizuje się w ramach dotychczasowych struktur państwowych poprzez zagwarantowanie jakiejś części obywateli państwa równości wobec prawa i demokratycznych form sprawowania władzy oraz poprzez różne formy ochrony prawnej i autonomii wszystkich grup narodowych lub tylko mniejszościowych. Najdalej idącą formą autonomii wewnętrznej jest federacja, w ramach której poszczególne jen części mogą posługiwać się swoim językiem, mieć swój lokalny parlament i rząd.

sobota, 3 maja 2014

Co z tą Ukrainą?

Nadzieje na pozytywny zwrot na Ukrainie, obecne jeszcze w pierwszych dniach marca zostały pogrzebane wraz z zajęciem przez Rosję Krymu. Brak zdecydowanej reakcji Zachodu na ten akt agresji przynosi coraz bardziej krwawe owoce. Codziennie ginie od kilku do kilkudziesięciu osób, a Zachód wciąż ogranicza się do pogróżek. Można sobie darować nauki historii, bo to jednak nauka o charakterze nomotetycznym. Ale wiedza wojskowa każe jednak znać zasadę, że brak zdecydowanego odporu powoduje eskalacje działań ze strony agresora.
Ale to jedna strona zagadnienia. Jest jeszcze druga: dwoisty charakter narodu ukraińskiego. Prozachodnia i ukraińskojęzyczna część zamieszkała zachodnia i środkową część państwa i prorosyjska rosyjskojęzyczna część zachodnia.
Nie zdawałem sobie z tego sprawy tak wyraziście, dokąd nie zabrałem się do lektury wywiadu-rzeki ze znaną u nas z kilku książek ukraińską pisarką i literaturoznawczynią Oksaną Zabużko "Ukraiński palimpsest" (Wrocław, 2013) oraz wywiadu z pewnym młodym Ukraińce, mieszkającym i pracującym w Polsce. Oksana Zabużko odmalowała bezmiar szkód dla kultury ukraińskiej, poczynionych przez 70 lat rządów sowieckich, które doprowadziły do wytępienia żywiołu ukraińskiego przez fizyczna eksterminację ukraińskich pisarzy, publicystów i artystów oraz niemal całkowitej rusyfikacji narodu i tych nielicznych twórców, którzy dalii się zsowietyzować za cenę życia i możliwości tworzenia pod dyktando moskiewskich ideologów. W rezultacie kultura ukraińska uległa prymitywizacji, stała się czymś na wzór naszej Cepelii.Z oficjalnego obiegu zniknął język ukraiński. Mogli się nim posługiwać tylko kołchoźnicy, a i to tylko u siebie na wsi, bo w mieście musieli mówić po rosyjsku. Niedostępne były na Ukrainie dzieła sztuki zachodniej i nieliczne utworu literackie mogły być czytane tylko w przekładzie rosyjskim. Istniały wprawdzie pisma literackie ukraińskie, ale przeważała w nich przykrojona do zasad realizmu socjalistycznego tematyka wiejska. Publiczne użycie języka ukraińskiego groziło utratą stanowiska kierowniczego lub w ogóle pracy, studentowi zaś relegowaniem z uczelni. Na ulicy zaś można było zostać wyzwanym od nacjonalistów i banderowców. W Kijowie. A cóż dopiero w Doniecku, odciętym od świata ze względu na  fabryki uzbrojenia Dniepropietrowsku czy Charkowie!