To nie moje zdanie, tylko włoskiego historyka Kościoła Roberto De Mattei, który udzielił wywiadu "Rzeczpospolitej". Kupiłem zeszłej soboty numer tej gazety, zachęcony informacją, że jej sobotnie wydania niemal w całości wypełnią treści dotychczasowego dodatku "Plus Minus" i że oznaczać to ma nową epokę w historii pisma. Dodatek ten stworzył nieżyjący już od kilkunastu lat Dariusz Fikus i dla tego dodatku, któremu patronował później z dobrym skutkiem nieżyjący już też Macieju Łukasiewicz, kupowałem sobotnią "Rzepę" aż do czasu, gdy w 2006 r. gazeta ta pod kierunkiem Pawła Lisickiego stała się nieformalnym biuletynem partyjnym rządzącej wtedy koalicji z Prawem i Sprawiedliwością w roli głównej. Wtedy i dodatek wypełniać zaczęli swymi tekstami propagandziści tej partii, promując ideologię IV RP z uporem godnym lepszej sprawy.
Po zapoznaniu się z treścią nowego "Plusa Minusa" widać, że może to nie nowa epoka, ale z pewnością nowa, lepsza jakość: szeroki wachlarz tematów, szersza gama nazwisk autorów, choć stara gwardia, czyli Mazurek, Ziemkiewicz, Haszczyński czy Zdort trzyma się krzepko i nadal wypisuje swoje dyrdymały, a prof. Staniszkis wieszczy jak za najlepszych lat, za nic sobie mając logikę i zdrowy rozsądek. Z nowych autorów pojawiła się m.in. dawna dysydentka Irena Lasota, ale jakby w gorszej formie, niż blisko pół wieku temu. Tu też znalazła swoją kolejną przystań aktorka Joanna Szczepkowska i przykroiła do profilu ideowego pisma swoje własne poglądy. Meandry jej myśli zaiste są zadziwiające.