niedziela, 11 września 2016

Jak (nie) zrażać sobie sojusznika: Hołdys o KOD-zie i vice versa

Zbigniew Hołdys, były rockowiec, znany z kilku zapamiętanych hitów, stał się kilka lat temu znakomitym publicystą, znanym z przenikliwości, niekonwencjonalnych skojarzeń i dość wyrazistego języka. Jeśli sięgam po "Newsweeka", to między innymi w nadziei na nowy felieton tego autora.
Tym razem jednak napisał dla "Wyborczej", podobno dlatego, że napisał za długi tekst jak na potrzeby "Newsweeka", który przecież zamieszcza teksty jeszcze dłuższe.
Autor daje w nim wyraz swemu zniecierpliwieniu niemrawością dwóch największych partii opozycyjnych, które rzeczywiście reagują co najwyżej zdawkowo na coraz dalej idącym procesem podporządkowywania sobie instytucji państwa przez partię zwącą się jak na ironię Prawo i Sprawiedliwość. To już nie jest droga do autorytaryzmu, lecz do dyktatury. A jeśli wziąć pod uwagę tolerancję przez rząd dla ekscesów przez organizacje nie kryjące swoich sympatii dla faszyzmu, zapraszanie ich na oficjalne uroczystości państwowe oraz coraz częstsze przypadki pobicia cudzoziemców lub nawet Polaków o  ciemniejszej karnacji lub mówiących w obcych językach, to można mówić o pełzającej faszyzacji państwa.