wtorek, 24 marca 2020

Kronika dni zarazy 32 (1579)

24 marca 2020 r. 13 grudnia 1981 r. Rada Państwa niezgodnie z konstytucją PRL wprowadziła na terenie całego kraju stan wojenny. Bezterminowo, z długiem szeregiem zakazów, za których złamanie groziły grzywny lub sąd, uniemożliwieniem połączeń telefonicznych, cenzurą korespondencji oraz z internowaniem tysięcy ludzi.
Szajka Kaczyńskiego na razie przez pięć lat łamiąc konstytucję zmieniła w znacznym stopniu ustrój państwa, przywracając porządek PRL-owski. Bronią się jeszcze reduty, jak np. sądownictwo, niezależna sztuka czy część mediów. Bo nie znacjonalizowano (czyli jak oni mówią, nie zrepolonizowało)  jeszcze wszystkiego.
A teraz, w sytuacji groźnej pandemii, choć chciałoby się użyć sformułowania "korzystając z pretekstu", rząd w trybie pozakonstytucyjnym wprowadził de f
acto stan klęski żywiołowej, choć takim go nie nazwał. Ale swobody obywatelskie (zakaz zgromadzeń i ograniczenie swobody poruszania się) już są mocno ograniczone, co zresztą większość mieszkańców kraju przyjęła ze zrozumieniem.
Gdyby jednak w zgodzie z konstytucją rząd ogłosił stan klęski żywiołowej, to musiałby ograniczyć go w czasie do jednego miesiąca, a potem w razie potrzeby go ponowić. Poza tym musiałby odroczyć wybory ogólnokrajowe i samorządowe na czas najmniej 90 dni od ustania ogłoszonego stanu. No i musiałby zrekompensować pracodawcom i pracobiorcom oraz właścicielom majątków poniesione w tym czasie straty. Musiałby faktycznie, a nie tylko obiecywać i traktować je jako wyraz własnej dobrej woli. Stan jaki jest obecnie jest więc rządowi na rękę choćby z tego powodu, że może trwać dowolnie długo, a w ograniczeniach swobód można nadal manipulować. Można jeszcze np. ocenzurować media społecznościowe lub zawirusować serwery niezależnych gazet i tygodników. 



A tu jest oczywiste, że pandemia się rozszerza, rząd nie jest stanie zaspokoić minimalnych środków bezpieczeństwa obywateli (brak de facto wszystkiego potrzebnego w takim razie, a to, co jest dostępne w wolnej sprzedaży, podrożało wielokrotnie, np. maseczki przynajmniej 10-krotnie) i za jakiś czas rząd straci zaufanie nawet u tych, którzy jeszcze dziś je mają. Przeczuwają to chyba, bo dziś wyraźnie wprowadzono zakaz zgromadzeń w miejscach publicznych. Kaczyński uparł się jednak przy terminie wyborów 10 maja, który gołym okiem widać, jest nierealny. Ale jak Kaczyński nakazał, to nikt, ani premier, ani marszałkini Sejmu, ani sam przebierający nóżkami do reelekcji Duda nie śmią mu się sprzeciwić.
Pojawiły się sugestie, żeby wszyscy zgłoszeni kandydaci wycofali się z wyborów. Wtedy zgodnie z prawem wybory byłyby niemożliwe. Ale i na to szajka rządząca już znalazła remedium. Z dnia na dzień pojawił się nowy kandydat, pożyteczny idiota Marek Jakubiak, który z dnia na dzień zebrał 140 tysięcy podpisów. Najpewniej odstąpionych z tych dwóch milionów zebranych przez komitet wyborczy Dudy. Ten szwindel pokazuje, że jak będzie trzeba, PiS ogłosi, że frekwencja wyborcza wyniosła 70 proocent i dla uwiarygodnienia zrobi się filmik kilkusetmetrowej kolejki do lokalu, wszystkich w kombinezonach i maseczkach, oczywiście w  półtorametrowych odstępach
Jeśli nic się nie zmieni, choć jestem przekonany, że rządzący ulegną wobec pogarszającego się stanu rzeczy, to spotkamy się przy urnach, ale nie wyborczych, tylko swoich bliskich. Jeśli sami przeżyjemy.


  Znalezione obrazy dla zapytania: urna wybory 2020, zdjęcia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz