niedziela, 5 lipca 2020

Kronika dni zarazy 52 (1681)

5 lipca 2020 r. Patentowany kłamca z wyrokami potwierdzającymi, że kłamał, wspiął się na wyższy szczebel; kłamstwa powiązanego podłością, czyli z wzywaniem seniorów do narażania własnego życia i zdrowia. Otóż dowiedziawszy się, ze frekwencja osób starszych w pierwszej turze wyborów była o ponad milion niższa, niż pięć lat temu, oznajmił on, że pandemia koronowirusa już minęła i seniorzy mogą bezpiecznie iść do wyborów.
Przeczy oczywistym faktom, gdyż liczba dzienna zarażeń wciąż oscyluje między 200 a 400 i kosztuje życie kilku do kilkunastu ofiar. W czerwcu bodaj tylko jedna zmarła osoba liczyła mniej niż 60 lat - konkretnie 58.
Te kłamstwa napotykają na ostry sprzeciw lekarzy, ale dociera on właściwie tylko do wąskiego kręgu czytelników poważnych gazet i takichże mediów elektronicznych. Nie oglądam tzw. mediów publicznych, ale przypuszczam, że tych słów sprzeciwu nie pokazują.
Oczywiście w niedzielę pójdę świadom pandemii i niesionych przez nią zagrożeń i zagłosuję, z zachowaniem wszelkich rygorów.


Ale wczoraj brałem udział w wielotysięcznym zgromadzeniu przeciwników prezydentury Andrzeja Dudy, w którym dotrzymanie rygorów było niemożliwe. Liczba zgromadzonych chyba bowiem przekroczyła oczekiwania organizatorów, a z drugiej strony organizatorzy wiecu Dudy zaniedbali zgłoszenia go w terminie i w de facto był on nielegalny, ale policja zajęła jakieś ćwierć przestrzeni tej części Rynku, zwanej Placem Gołębim. I mimo iż liczba zgromadzonych zwolenników Dudy pozwalała, żeby szpaler policji cofnąć o krok lub dwa, policja na wezwania była głucha. Staliśmy więc w odstępach około metrowych. Co prawda karnie, w maseczkach. Od czasu do czasu odsłaniałem jednak usta, żeby zadąć w gwizdek. Właściwie jako astmatyk nie mam obowiązku noszenia maseczki, ale dbałość o zdrowie i poczucie bezpieczeństwa innych jednak nakazywała mieć ją założoną.
A zgotowaliśmy Dudzie "przywitanie", które z pewnością zbiło go z tzw. pantałyku. Dość, że zaczął mówić coraz szybciej i zniknął. Nie słyszałem co mówił, gdyż głośne skandowanie "Będziesz siedział!", "Cykor", "Wypad", "Solidarność naszą bronią" czy "Tu nie wygrasz" przemieszane z gwizdami i wyciem wuwuzel uniemożliwiały to.  Zresztą, co mądrego czy nowego mógł powiedzieć, skoro z góry nastawił się na wygłaszanie nienawiści i pogłębiania podziałów, które już powoli odbierane są jako wezwania do przemocy i efekt taki wywołują. Okazało się np., że wczoraj oberwało się dziennikarzowi i porwane zostały flagi o kolorach tęczy. Ja odbierając okolicznościowy dodatek do "Gazety Wyborczej" zaszczycony zostałem mającym mieć wydźwięk pejoratywny mianem "Żyd". Ta starsza pani, bez maseczki, wzięła na siebie misję "nawracania" uczestników zgromadzenia przeciwników Dudy i krążyła wśród nich ostrzegając "Co wy robicie?", "Obrażacie pana prezydenta" okraszając te ostrzeżenia epitetami, raczej nie do przytoczenia.
A Duda w desperacji już nie bardzo panuje ani nad słowami, ani nad emocjami (choć co rusz zaczął zapewniać, że jest stabilny, co w zestawieniu ze stanem jego nerwów brzmi komicznie), ani nad długopisem. Którego użył do uniewinnienia pedofila. W tej ostatniej kwestii zaplątał się we własne słowa i deklaracje. Wygłasza sam, a także stojący za nim politycy oraz media pod adresem swego konkurenta i jego zwolenników tak gorszące kłamstwa i wyzwiska, że cud, że jeszcze mamy spokój na ulicach miast.
To podburzanie do nienawiści musi być w przyszłości ukarane tak samo jak łamanie konstytucji, osłabienie obronności kraju i inne delikty.
Rodzina i znajomi perswadowali mi udział w zgromadzeniu, obawiając się, że zostanę przez policję spisany lub zatrzymany. Na miejscu odniosłem jednak wrażenie, choć sprowadzono ich na wrocławski Rynek chyba więcej niż zebrało się zwolenników Dudy, stojąc jak słupy czuli, że gdyby poważyli się na jakiś nieprzyjazny wobec tysięcy zgromadzonych gest, skończyłoby się to zamieszkami na trudną do przewidzenia skalę. Wszystko widać było z podwyższenia, z którego sprawnie kierowali tymi tysiącami organizatorzy w osobach m.in. niezmordowanej Marty Lempart, Krzysztofa Niciejewskiego i Roberta Wagnera. Którzy dostrzegłszy jakieś niebezpieczeństwo natychmiast  o tym informowali.
Duda nadal dmie w homofobiczne surmy. Co nie  dziwi. Jest homofobem i taki jest jego elektorat.  Zdziwiło mnie jednak, że zupełnie bez potrzeby poruszył tę strunę Rafał Trzaskowski, zapewniając, że nie zgodzi się na adopcję dzieci przez pary jednopłciowe. Zostało to odczytane jako wypowiedź homofobiczna, kontrastująca z deklaracjami o równości wszystkich obywateli.
A zapytany oo to mógł, wzorem kandydatki na prezydenta Słowacji,  dziś już pełniącej ten urząd, Zuzany Ciaputovej, wyjaśnić, że dziecko mają wybór: pozostać w domu dziecka lub zamieszkać w domu z dwiema mamami lub ojcami, może zechcieć wybrać parę jednopłciową. Poza tym procedura adopcji jest długa, poprzedzana poznawaniem przyszłej rodziny, wywiadem środowiskowym, co też gwarantuje dobro dziecka.
No, ale poszło o chęć pozyskania wyborców partii konserwatywnych lub skrajnie nacjonalistycznych. No i pewnie zabrakło wiary w rozsądek sprzyjających mu środowisk liberalnych i liberalno-lewicowych.
Na portalach społecznościowych czytam w odpowiedzi na moje wpisy jak wyżej, że w Polsce nie ma klimatu do takich rozwiązań. Nie wierzę, że jesteśmy głupszym narodem niż niemal wszystkie nacje europejskie. Nasz, demokratyczny kandydat, też nie powinien w to uwierzyć. 



2 komentarze: