środa, 1 lipca 2020

Kronika dni zarazy 51 (1676)


1 lipca 2020 r. Oficjalne dane o nowych zarażeniach w Polsce pozwalają na pewne uczucie ulgi. Na Dolnym Śląsku to są już liczby jednocyfrowe. Ale obserwuję już pewne nawyki, także u siebie samego. Przy wyjściu z domu zabranie ze sobą - do kieszeni - maseczki i rękawiczki stało się takim samym nawykiem jak zabranie portfela i telefonu. Ta druga przydaje się już przy otwarciu drzwi do windy, druga przy wejściu do sklepu czy tramwaju. I przeważająca większość ludzi czyni podobnie. W tramwaju czy autobusie nie widziałem już dawno kogoś bez maseczki. Jakiś tydzień temu pani w średnim wieku wchodząc do tramwaju głośno oznajmiła, że nie może nosić maseczki. Wstało kilka osób i w rezultacie siedząc wyglądała jak samotna wysepka, bo wokół były puste miejsca.
Pojawiły się widoki na otwarcie - w wąskim zakresie - naszej biblioteki. Będzie można telefonicznie lub mailem zamówić potrzebne książki i po zawiadomieniu, że są dostępne, będą do odebrania. Wchodząc do biblioteki pojedynczo, w maseczce i w rękawiczkach. A zwroty tylko do tzw. trezora, lub, jak kto woli, wrzutni.
Przed wyborami była taka euforia, że zacząłem sobie wyobrażać równy wynik głównych pretendentów. Było jednak zgodnie z sondażami. Co pozwala na pewien optymizm co odo drugiej tury. Specjaliści mówią, że Duda już wyczerpał swoje zasoby, zaś Kandydat demokratyczny może liczyć na głosy zwłaszcza Hołowni, Kosiniaka-Kamysza i Biedronia. Ci dwaj ostatni to wprawdzie raptem niespełna milion głosów, ale dobre i to. Duda przymila się do neofaszystów, ale zdaje się, że dostał kosza.


Mobilizacja wyborców jest wielka, o czym świadczy frekwencja przy urnach. A byłaby większa, gdyby nie utrudnienia czynione przez konsulaty zagraniczne. A i tak kandydat demokratyczny otrzymał tam dwa razy więcej głosów niż Duda. Jak już zaznaczyłem, nie zasługuje on na tytułowanie go przeze mnie prezydentem.
Trwa kampania przed drugą turą. Zatrważające jest to, co wypowiada Duda. Objeżdża rynki i ryneczki prowincjonalnych miast i wykrzykuje te swoje kłamstwa i obelgi. Powołuje się na konstytucję, kłamliwie cytując zawarte w niej zdania. Zwłaszcza te o rodzinie. Mnie przeraża reakcja bijącej brawa i wiwatującej publiki. Zdaje się, że jeszcze jedno kłamstwo, jeszcze jedna obelga pod adresem rywala i jego obozu i z ekranu popłynie chóralne, znane z dokumentów Leni Riefenstahl "Sieg heil!"
Przeciwieństwem jest kampania Trzaskowskiego: kulturalna, 
rzeczowa, ze zrozumieniem problemów w skali krajowej i lokalnej, słowa wypowiadane ładną polszczyzną, przyjazne wobec publiczności i z uśmiechem. Choć kandydat z pewnością wie, że media rządowe od rana do nocy wylewają na niego wiadra pomyj, pełne kłamstw, brutalizmów, ordynarnych insynuacji i nienawiści.
Media niezależne dążyły do zorganizowania debaty obu kandydatów. Sztab Dudy odmówił, wykręcając się kampania w terenie. Po prostu boi się dziennikarzy, którzy nie patrzą mu przymilnie w oczy i zadają pytania typu "co pan roni, że jest taki fajny?".
I mimo to ma poparcie ponad 40 procent moich współobywateli. Nie rozumiejących, że są jego wspólnikami w niszczeniu państwa, jego finansów, pozycji międzynarodowej i choćby minimum poczucia wspólnoty jako

narodu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz