poniedziałek, 9 listopada 2015

Nowy - stary rząd PiS. IV RP redidiva

No i mamy nowy rząd! Ze starymi nazwiskami ludzi będących symbolami niesławnej IV Rzeczypospolitej. Większość interesujących się obrotami rzeczy na polskiej scenie politycznej jest zawiedziona lub zgoła zszokowana. Prof. Wojciech Sadurski, wybitny konstytucjonalista i znawca polityki w wymiarze narodowym oraz międzynarodowym, napisał bez ogródek, że polski rząd tworzą   przestępca, szaleniec i dyletant. Od dziś, bo przecież głosowanie w Sejmie i nominacje prezydenckie to przecież tylko spacerek.
Stało się tak, jak można było domniemywać: dzień - dwa po wyborach wyjdą na scenę skrzętnie pochowane jastrzębie, których obecnością Kaczyński potwierdzi kolejny raz, że jest może i wybitnym politykiem, ale przede wszystkim bezwzględnym manipulatorem, mającym za nic takie wartości jak prawdomówność, honor i szacunek dla obywateli. On nami gardzi. Także, a może przede wszystkim, tymi, którzy na jego partię i ludzi oddali glosy. On po prostu wie, że głosów może szukać u ludzi o nikłej wiedzy obywatelskiej, łatwo poddającymi się manipulacjom oraz agresywnym i populistycznym hasłom, a do tego mających krótką pamięć.


Czego należy się bać. Jeśli w rządzie znaleźli się ludzie IV RP, to mogą wrócić metody przed 10 lat: szukanie układów, ustalanie listy osób do aresztu przez ministrów w gabinecie prezesa partii, areszty wydobywcze, wywlekanie ludzi z miejsc pracy w kajdankach i światłach jupiterów przyświecających kamerom przejętych na potrzeby propagandowe publicznych i niepublicznych mediów, szaleństwo lustracyjne oraz marginalizacja Polski na scenie międzynarodowej. A do tego dojść może systematyczna orbanizacja (lub raczej kaczyzacja) Polski. Bo to, co robi Orban, czyli zawłaszczanie instytucji państwa, dyskryminacja przeciwników politycznych i stwarzanie szerokiego pola dla aktywności organizacji nacjonalistycznych i neofaszystowskich, daje skutki. Mimo obniżki stopy życiowej, Orban jest spokojny o swoją pozycję jako de facto panujący w państwie.
Ktoś spytał na Facebooku, czy wyborcy PiS-u rozumieją, czego są sprawcami. Moim zdaniem nie zrozumieją. Tak jak wyborcy NSDAP nie zrozumieli tragizmu swego wyboru, gdy miasta opanowały bojówki SA, wątpiących  zamykać zaczęto w Dachau i Stuthofie, bo przecież dostaną Lebensraum i darmowych niewolników. Pierwsze sygnały otrzeźwienia przyszły wraz z zawiadomieniami z frontów Europy o śmierci ich braci i ojców, a większość otrzeźwiała dopiero gdy w perzynę obróciły się ich domy i miasta i w tych gruzach trzeba było nie tylko mieszkać samemu, ale przyjąć miliony tzw. wypędzonych z Prus Wschodnich oraz zachodnich i północnych części Polski i Czechosłowacji.
Oczywiście, PiS to nie NSDAP, Kaczyński to nie Hitler, a Ziobro to nie Goebbels, choć zadatki niewątpliwie ma. I nie te czasy oraz nie ten układ geopolityczny.
Mam obawy, że elektorat PiS-u niczego nie zrozumie nawet gdy obiecane 500 zł na dziecko nie będzie takie proste do uzyskania i okupione wyjęciem pieniędzy z innej kieszeni, np. w rezultacie podwyżek cen w sklepach wielkopowierzchniowych lub posiadanie konta bankowego, że o pracę jak było trudno, tak jest nadal. Wytłumaczą to sobie, jak moja nieżyjąca już siostra przyrodnia, że"liberały nie pozwalają" rządowi płacić wyższe renty czy dawać dobrze płatną pracę. Może jakaś część coś zrozumie, gdy do aresztu wydobywczego trafi ktoś z rodziny, gdy z gabinetu wyprowadzą lekarza, który akurat im ratował życie lub zdrowie lub nauczyciela, którzy uczył ich dzieci. Chyba, że proboszcz powie sprzed ołtarza, że gdzie dra rąbią, tam wióry lecą. A kościół będzie bronił tej władzy jak niepodległości, bo będzie miał gwarancję udziału w rządzie dusz i w podziale dóbr doczesnych.
Jedyne, na co można liczyć, to narastający sprzeciw w tych segmentach społeczeństwa, które są przeciwne rządom narodowych populistów i awanturników. Opór polegający nie tylko na wylewaniu krokodylich łez na Facebooku i innych formach, lecz aktywnym udziale w opozycyjnych partiach politycznych i ruchach lokalnych, organizacji kampanii informacyjnych, a jak będzie trzeba, to organizując masowe manifestacje i strajki, wnioski o referenda i inne formy sprzeciwu. 
Liczę też na to, że w sytuacji podbramkowej zrodzi się jakaś naprawdę silna i ideowa partia polityczna, zdolna jeśli nie przerwać zaczynający się chocholi taniec lub demontaż demokracji, jak Platforma Obywatelska w 2007 r., to przynajmniej w wyborach sprowadzić PiS tam, gdzie jego miejsce, czyli na śmietnik polityczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz