wtorek, 9 marca 2021

Monarchie w demokracji

 Nie oglądałem wywiadu  Harry'ego i Meighan, choć miliony oglądały i do dziś ten wywiad jest tematem poważnych i niepoważnych dyskusji. Sympatie i antypatie w pełnych emocji wpisach na forach społecznościowych w stosunku do wnuka królowej Elżbiety i jego pięknej żony dzielą się mniej więcej po połowie.
Chcę jednak zająć się jednym tylko wątkiem: miejscem monnarchii w dzisiejszych demokracjach. Pominę więc państwa, w której władcy dzierżą władzę absolutną lub dyktatorską, choć tu i ówdzie utrzymują atrybuty demokracji parlamentarnej.
Skłoniły mnie do tego wpisy kwestionujące sens utrzymywania monarchii, opatrzone sugestiami, że kosztownych pasożytów i nierobów żyjących na koszt podatników trzeba odesłać do lamusa.
Otóż, gdyby Polska dziś miała króla lub królową, dyskusja o potrzebie monarchii miałaby sens. Zwłaszcza, gdyby rzeczywiście monarchia miała polegać na kosztownym, pochodzącym z pieniędzy podatników próźniaczym życiu rodziny. Ale przecież taki próźniaczy żywot wiedzie akurat obecny prezydent państwa! Podpisze, co mu podsuną do podpisania, przy okazji powie coś banalnego lub zgoła głupiego i hajda na narty lub na wakacje!

Tymczasem to nie Polska i Polacy mają króla lub królową albo księcia czy cesarza z ich dworami, pałacami, apanażami, lecz np. Szwedzi, Norwegowie, Belgowie, Monako czy Japonia.  W demokracji nic trudnego ze zniesieniem monarchii. Wystarczy wnieść projekt ustawy lub zmiany w konstytucji, albo ogłosić referendum w tej sprawie. Ale jednak tego nie robią, bo wiedzą, że de facto monarchia przynosi dochody. Gdziekolwiek byłem w stolicach monarchii sam, lub jako uczestnik wycieczki, gospodarze uważali za konieczne pokazanie mi z bliska pałacu królewskiego. W Sztokholmie miałem nawet okazję do ekskluzywnego zwiedzania prywatnej biblioteki króla Karola Gustawa. Zresztą niemal  zewsząd przywiozłem jakieś pamiątki związane z monarchami. I mam je do dziś. Z wyjątkiem pary filiżanek na okoliczność 60-lecia panowania królowej, z  którergo to zestawu został tylko jeden spodek, zresztą, lekko uszczerbiony. Kto był w porcie lotniczym Heathrow nie mógł nie odnieść wrażenia, że na każdym kroku były do kupienia jakieś rojalistyczne pamiątki. Na tych produktach ktoś zarabia i zarabia fiskus tych krajów. Ktoś na Facebooku przytoczył dane, więc nie ręczę za ich prawdziwość, że utrzymanie rodziny Windsorów kosztuje Brytyjczyków raptem jedną trzecią dochodów z turystyki. A ponadto rodzina ma własne biznesy i przychody z tytułu wynajmu nieruchomości. Szacuje się, że Brytyjczycy zarabiają na mocharchii blisko dwa miliardy funtów rocznie. A tysiące ludzi mają zatrudnienie, które uważają  za zaszczytne.
Poza tym nieprawdą jest, że rodzina wiedzie życie próżniacze. Królowa i najbliżsi członkowie jej rodziny mają obowiązki państwowe (np. otwieranie i uczestnictwo w obradach parlamentu, udzuał w ceremoniale państwowym, przyjmowanie polityków krajowych i ze świata, zabieranie głosu w ważnych sprawach państywowych i międzynarodowych, które nie polega na wypowiadaniu słów z kapelusza, jak to robi Duda) oraz reprezentacyjne. Król Edward VIII, ten od Lady Simpson,, opowiadał, że bywało, że musiał uścisnąć tyle rąk dziennie, że w końcu musiał podawać nie zbolałą jeszcze i nie spuchniętą lewą dłoń.
Poza wszystkim innym Brytyjczycy w większości lubią ten ceremoniał, szczycą się swoją monarchią a obdarzeni szlachectwem z dumą dopisują przed nazwiskiem to swoje "sir". Pamiętam zresztą, jak ponad trzydzieści lat temu uczestnicząc w bankiecie z okazji jakiegoś kongresu w Brighton jako pierwszy toast wznosiliśmy na cześć królowej. Brzmiał prosto "The Queen!".
Oczywiście, dziś coraz trudniej jest utrzymać dwór i rodzinę monarszą w takich ryzach, jak jeszcze pół wieku temu. A tu akurat dwór Windsorów okazuje kostyczny konserwatyzm, niedzisiejszy już ceremoniał i styl bycia. Nie do wyobrażenia jest, żeby członek rodziny, o samej królowej nie mówiąc, odbył podróż pociągiem jako zwykły pasażer lub przywiązywał taką wagę do małzeństw swoich dzieci czy wnuków, jak to się dzieje np. w Szwecji czy Norwegii.
Ale skoro poddanym taki właśnie sposób sprawowania majestatu królewskiego odpowiada...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz