piątek, 12 lipca 2019

Trudno być optymistą przed jesiennymi wyborami. Ale trzeba mieć nadzieję

Wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego ostudził nadzieje po stronie opozycji, a wynik wyborczy "Wiosny" i zadomowienie się jej lidera w Strasburgu dodatkowo podciął skrzydła młodym ludziom, którzy nie szczędzili sił, czasu i pomysłowości, żeby uzyskać dwucyfrowy wynik, który zdawał się w zasięgu ręki. Drugi raz wykrzesać z nich tyle sił się nie da. W tej sytuacji próba wejścia do koalicji antypisowskiej jawi się racjonalnym rozwiązaniem. Tym bardziej, że kierować partią ze Strasburga, zwłaszcza w obliczu niedalekich wyborów, się nie da.
Nie wiadomo jednak, czy realnym. Główny rozgrywający, czyli Platforma Obywatelska i jej lider zachowuje się fatalnie. Niektórzy nazywają to cierpliwą dyplomacją, nizaniem koralika za koralikiem. W moich oczach to jest kunktatorstwo. Schetyna chyba dba o obecność w mediach, ale zarówno w "Kropce nad i", jak i w wywiadzie dla radiowej "Trujki" (tak od pewnego czasu piszę o tej radiowej stacji) po kilku minutach sprawiał wrażenie jakby modlił się, żeby te rozmowy jak najszybciej dobiegły końca.  Dokąd mówi o konieczności zbudowania koalicji, co przecież jest oczywiste, dotąd mu idzie i nawet wyczuwa się pewien optymizm. Ale gdy trzeba się wypowiedzieć o tym, co jego partia ma do zaoferowania koalicjantom, to silny sztab wyborczy i udział w jego pracach. Zaś gdy mówić ma o tym, co do zaoferowania obywatelom (nie lubię mówić ani pisać "Polakom", bo wyklucza się obywateli inne narodowości, że już o Polkach nie wspomnę), zaczyna się męka i cały wysiłek idzie w to, żeby brak oferty przykryć komunałami o czekających  dyskusjach, uzgodnieniach, rozmowach z Polakami itd. Słuchać się tego nie chce! Schetyna i jego ludzie są po prostu bojaźliwi - a to boją się urazić partię Kosiniaka-Kamysza, a to nie chcą  narazić się Kościołowi, a to boją się, że wyborcy mogą  nowych idei nie zaakceptować. A teraz lider jeszcze dorzuca kompromitującą opinię, że ustawa wydłużająca wiek przejścia na emeryturę było błędem!

A wszystko to ma źródła w bezprogramowości partii,  wrodzonych skłonnościach lidera Platformy do kluczenia i jego braku zdolności do czegoś, co prof. Marcin Król nazywa wytwarzaniem idei, a co wyraża się w ukazywaniu oryginalnych celów i używania ożywczej narracji. Ileż razy publicyści i politolodzy nawoływali do zarzucenia zgubnej strategii typu "Jak wy (PiS) tak, to my (PO) na to tak"! Bo to oznacza uleganie PiS-owskiej narracji, w której szajka Kaczyńskiego jest niedościgła.
Po blisko czterech latach w opozycji poważna partia powinna mieć jasne oblicze ideowe, konkretne cele polityczne i opisane drogi ich osiągania. A jakaś część tych celów, dzięki indolentnej polityce rządzących, leżą na ulicy: odważna, nastawiona na przyszłość edukacja, jakiś pomysł na uzdrowienie służby zdrowia (jak nie podniesienie składki zdrowotnej (choćby kosztem odebrania nowych kosztownych zabawek generałom), to minimalna odpłatność za porady w przychodniach), poważne zajęcie się ochroną klimatu i środowiska, profesjonalizacja i depolityzacja służby cywilnej i zarządzania gospodarką, likwidacja wykluczenia komunikacyjnego i społecznego, równe prawa wszystkim obywatelom, a więc m.in. prawa kobiet do decydowania o własnych ciałach, ograniczenie do maksimum wszelkich przejawów nietolerancji i dyskryminacji, odbudowa relacji międzynarodowych. Mając wyznaczone cele i będąc liderem po stronie opozycji można mniejszym partiom: chcemy to realizować wspólnymi siłami. Z tymi samym celami można też odważnie iść do ludzi. I nie tylko słuchać, ale dyskutować i przekonywać, że tam gdzie oni nie widzą korzyści dla siebie, one jednak są.
Ale trzeba mieć wyznaczone cele i mieć odwagę ich głoszenia. JarosÅ‚aw KaczyÅ„ski i Grzegorz Schetyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz