niedziela, 4 grudnia 2016

PiS wymusza nieposłuszeństwo obywatelskie

Nieposłuszeństwo obywatelskie - z tego co przeczytałem w literaturze politologicznej i prawno-konstytucyjnej - polega na postępowaniu zgodnie ze standardami demokratycznymi czy też prawami obywatelskimi, w sytuacji, gdy są one przez organa państwa uniemożliwiane bądź to przez antydemokratyczne prawodawstwo, bądź przez utrudnianie go np. przez policję. Bądź też przez policję stosującą niedemokratyczne prawo.
A większość sejmowa takie właśnie prawo ustanowiła. Jeśli przejdzie ono przez Senat i zostanie podpisane zostanie przez osobę wybraną na prezydenta, władze państwowe i sprzymierzony z nimi Kościół, możliwość manifestacji organizowanych przez opozycję mogą ograniczyć aż do ich uniemożliwienia. A że tak się stanie to pewne. Wprawdzie rezydent Pałacu Namiestnikowskiego zapowiada, że się ustawie przyjrzy, bo jest za wolnością manifestacji, ale jest tylko kwestią liczby godzin, jaka upłynie od wpłynięcia ustawy na stół do złożenia pod nią podpisu.  Poprzednią ustawę, przekreślającą definitywnie sens istnienia Trybunału Konstytucyjnego, podpisał w dwie godziny. A zapowiadał przyjrzenie się. 


Wprawdzie politycy PiS tłumaczą, że chodzi tylko o bezpieczeństwo konkurujących ze sobą manifestacji, żeby nie wchodziły sobie w drogę, ale jest to wyjaśnienie szyte nie tyle grubymi nićmi, co liną okrętową. Decyzje o zgodzie na manifestację wydawać będzie odtąd wojewoda,  czyli urzędnik rządowy, a nie samorządowy, co nie tylko wydłużą procedurę (np. w kwestii manifestacji w mieście nie będącym siedzibą województwa), ale uzależnia od woli partii rządzącej, podczas gdy w większości gmin samorządy są w rękach partii opozycyjnych lub lokalnych komitetów. Poza tym pierwszeństwo w organizacji manifestacji mają organizacje państwowe i kościoły, organizujące imprezy cykliczne. Teoretycznie chodzić więc może o nie zakłócanie państwowych obchodów np. świąt 3 Maja lub procesji Bożego Ciała (których przecież opozycja nie zakłócała), a faktycznie idzie o to, że gdy opozycja złoży u wojewody informację o planowanej manifestacji, ten może w planowanym przez manifestację miejscu zwołać wiec poparcia dla rządu i ogłosić, że od tej pory będą się one odbywały na centralnym placu miasta lub na głównej arterii cyklicznie, np. co roku. Albo zaproponuje biskupowi organizację jakiejś procesji lub innej imprezy kościelnej. I to wystarczy, żeby np. manifestację KOD-u przenieść gdzieś na peryferie lub w ogóle nie dać zgody.
Wydaje się więc, że PiS prze do konfrontacji z opozycją. Praktyczny wymiar tego aktu prawnego znajdzie wyraz w przyszłą niedzielę, czyli w następną tzw. miesięcznicę, której w kilku poprzednich razach towarzyszyły kontrmanifestacje opozycji. Spokojne, ale odbierające politykom i zwolennikom PiS poczucie komfortu. Zwłaszcza psychicznego i moralnego. A na rzeczywistą próbę sił zanosi się 13 grudnia, kiedy opozycja gremialnie chce dać wyraz niezgody na niszczenie demokracji i postępującej izolacji Polski w Europie. Wystarczy, że rząd zechce urządzić sobie obchody rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, albo biskupi zechcą uroczyście czcić na ulicach miast świętą Łucję. Czego do tej pory nie praktykowano, ale przecież można w tym roku zacząć.

Jeśli więc wojewoda warszawski lub wrocławski nie da na manifestację w dotychczasowych miejscach, planowane manifestacje będą aktami nieposłuszeństwa obywatelskiego, a jego organizatorzy i/lub uczestnicy będą mogli zostać ukarani. Ale władza może zechcieć też realizację ewentualnego zakazu wymusić przy użyciu policji. Opozycja zaś z pewnością nie może się cofnąć, z czego jej liderzy zdają sobie sprawę, gdyż już są krytykowani za układność wobec władzy. Ta też się nie cofnie, bo zdaje sobie sprawę, że od tej chwili pozostanie jej już tylko dalsze cofanie się. Grozi to zamieszkami z trudnym do określenia ich finałem.
Ale rządzący mogą jeszcze tym razem celowo spowolnić procedurę uchwalania ustawy przez np. nie przekazanie jej do Senatu lub też Senat odpowiednio późno przekaże ją do kancelarii prezydenta, żeby celowo nie z dążyć do 10 lub 13 grudnia. Ale kto wie, czy nie stworzą tym sposobem pretekstu do ogłoszenia, że nie jest tak mocna, jak się jej wydaje. Bo w to, że byłoby to wyrazem jej rozwagi nikt nie uwierzy.
memy pis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz