poniedziałek, 16 lutego 2015

O czym śnili (i śnią) Czesi?

Wrocławska oficyna wydawnicza "Książkowe klimaty", nagradzana już za swe publikacje w seriach "Czeskie klimaty, "Słowackie klimaty" i inne europejskie klimaty. O jednej nagrodzonej książce słowackiego autora Pavla Rankova "Zdarzyło się 1 września 1939 (albo kiedy indziej)" już pisałem.
Tym razem trafił w moje ręce zbiór historycznych esejów Pavla Kosatika "Czeskie sny" (2014).
Kogo interesuje historia i stan dzisiejszy relacji polsko-czeskich powinien zacząć od tej książki, żeby potem ewentualnie sięgnąć po bardziej pogłębione publikacje naukowe. Ale już zawarty w tej książce liczący niespełna osiemdziesiąt stron rys pozwoli mu poznać najważniejsze fakty i zrozumieć podłoże skomplikowanych relacji w minionym wieku.
W XIX wieku, gdy oba państwa nie były suwerenne,  działacze narodowi polscy i czescy widzieli możliwość ścisłej więzi w formie konfederacji. Ale gdy tylko zaistniała możliwość ustanowienia ich państwowości, pojawiły się konflikty o granice. Czechom marzył się obszar niemal do szerokości geograficznej Krakowa, zaś Polakom - związane z Czechami od XIV w. Zaolzie, a ponadto Spisz i Orawa. W końcu konflikt rozstrzygnęła Rada Ambasadorów  w 1919 r. O tym, co się stało  niespełna dwadzieścia  lat potem, powszechnie wiadomo i nie przynosi Polsce chwały,.
Możliwość konfederacji obu państw rozpatrywano także w czasie okupacji hitlerowskiej. Ale gdy tylko umilkły strzały znów pojawił się problem Zaolzia, o które upominała się Polska, oraz Kotliny Kłodzkiej, na którą optowali Czesi. Politycy obu państw wybrały sobie na arbitra Stalina.                            
A potem był sierpień 1968, którego nam Czesi długo nie mogli wybaczyć, a wreszcie współpraca opozycja demokratyczna, zaczynająca się od naszego KOR-u i ROPCiO i ichniej Karty 77. Autor przyznaje, że wydarzenia 1989 r. w Polsce (Okrągły Stół, wybory) ośmieliły Czechów do obalenia rządów komunistycznych kilka miesięcy później.



Książkę otwiera jednak nie sen o Polsce, lecz "Sen o życiu bez Niemców", w którym zarysowane są dzieje odwiecznie trudnego sąsiedztwa Czechów i Niemców, aż do dni dzisiejszych, gdy sen się ziścił, choć autor zdaje się odczuwać raczej zawstydzenie niż dumę. W wyniku wyroków powojennych Czechom przypadły tereny zamieszkałe dawniej przez Niemców Sudeckich, którzy zostali wysiedleni lub zmuszeni do asymilacji.Polityce swego kraju przeciwstawia Polskę, która na terenie Opolszczyzny i Górnego Śląska umożliwiła pozostałym tu Niemcom na kultywowanie swej oświaty, języka i kultury. Chyba nie wiedział, że z Niemcami na Dolnym Śląsku lub na Warmii Polska obeszła się mniej delikatnie. Choć oczywiście nie tak brutalnie, jak wysiedlenia organizowali hitlerowcy. Poza tym władze Polski musiały stworzyć warunki do zamieszkania dla ludności wysiedlonej przez Sowietów z dzisiejszej Litwy, Białorusi i Ukrainy.
Polskiego czytelnika zdziwi zapewne nabożny stosunek Czechów do Rosji. Podróżujący na wschód Czesi ulegali fascynacji Rosją, jej kulturą, ludźmi, relacjami społecznymi i przyrodą. Niejeden z czeskich działaczy kulturalnych czy narodowych proponował w XIX w. przejęcie przez Czechy języka rosyjskiego lub stworzenie języka mieszanego i stworzenie wspólnego państwa, jako silnej przeciwwagi dla żywiołu niemieckiego. Sceptycyzm okazywał jednak Tomas Masaryk.
Nie otrzeźwiły Czechów nawet rządy Sowietów. Wielu ich wyjeżdżało i pisało stamtąd entuzjastyczne relacje, a po powrocie pisało takież książki. Jeśli komuś zdarzyło się wyrazić  jakąś wątpliwość, bywał zakrzykiwany i musiał liczyć się z ostracyzmem towarzyskim i politycznym.Ze słów Kosatika można wnosić, że otrzeźwienie zaczęło przychodzić dopiero gdy czechosłowackie urzędy zapełnili sowieccy doradcy i proces Slanskiego oraz innych komunistów. Ostatecznie zaś kres fascynacji przyniósł najazd wojsk Układu Warszawskiego w 1968 r.
Mam wrażenie, że autor "Gottlandu" Mariusz Szczygieł widział stosunek Czechów do ZSRR i komunizmu głębiej i subtelniej.
Natomiast trochę rozbawił mnie "Sen o koloniach". Czesi sami wchodzący w skład Austrowęgier rzeczywiście śnili o koloniach w Afryce oraz w... Rosji. Tysiące ich osiadło zresztą w Rosji i radziło sobie gospodarczo, co pozwalało im wierzyć, że są w stanie zająć jakiś obszar i uczynić zeń enklawę nowoczesnej gospodarki. Kolejne tysiące Czechów dało się zwabić do ZSRR po rewolucji. Ale zostali wywiezieni do Uzbekistanu, gdzie stali się kołchoźnikami, pracowali po 15 godzin dziennie, mieszkając i żywiąc się w sposób daleki od znanych im z ojczyzny standardów.
Uzyskanie suwerenności w 1918 r. oczywiście wzmocniło apetyty na kolonie: w Etiopii, na Madagaskarze. Co odważniejsi (lub raczej nierozważni) działacze polityczni widzieli Czechy jako posiadaczy Indii, kraju Tatarów czy Mongolii. Książki na ten temat zyskiwały wielotysięczne nakłady.
A po wojnie wraz z szeregiem innych państw w wyniku Jałty sami stali się czymś w rodzaju sowieckiej kolonii...
Książka z racji formy eseju bardziej jest narażona na zarzut subiektywizmu niż gruntowny, oparty na wszechstronnych studiach źródłowych traktat naukowy. Ale traktaty czytają tylko specjaliści i nieliczni amatorzy. Tym bardziej wart jest docenienia trud czeskiego pisarza, który zresztą nie kryje swego krytycyzmu w stosunku do swoich wybitnych rodaków, którzy tworzyli fakty, ale i mity składające się na kulturę narodu. Ale też obalali mit o swej nacji jako narodzie Szwejków.
Można ją też czytać jako popularną historię Czech w kontekście międzynarodowym.

okładka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz