piątek, 6 lutego 2015

Czy da się powstrzymać wyludnianie Wrocławia?

Przeczytałem gdzieś, że w ciągu najbliższych kilkunastu lat ludność Wrocławia zmniejszy się o ok. pięćdziesiąt tysięcy.
Co to oznacza? Przy dzisiejszym modelu rodziny (2 + 1 z małym kawałkiem) ubędzie ok. trzydziestu tysięcy podatników. Zakładając średnią zarobków ok. 50 000 zł rocznie i że każdy płaciłby najniższą stawkę, czyli ok. 10 000 zł rocznie, daje to docelowo 300 mln zł rocznie mniej niż obecnie. Być może ubędzie też przychodów we wrocławskich sklepach, zwłaszcza z artykułami codziennej konsumpcji. Można rzec, że w zestawieniu z miliardowym budżetem rocznym to niewiele.Ale jeśli co roku większy deficyt przynosi Stadion Miejski...
Niewiele mniej niekorzystnym zjawiskiem jest tworzenie nowych osiedli mieszkaniowych na peryferiach miasta. Tym bardziej, że dla obniżenia kosztów budowy (i sprzedaży) mieszkań czy domków buduje się je bez należytej dbałości o zapewnienie dróg dojazdowych oraz infrastruktury społecznej (szkoły, przychodnie lekarskie, sklepy itd.), zostawiając ten obowiązek władzom miejskim i miejskiemu budżetowi.
Ale zakładać należy, że przeważająca większość tych ludzi osiądzie w pobliżu Wrocławia a pracować będzie nadal w naszym mieście. Czyli będzie tu dojeżdżać samochodami, autobusami miejskimi  lub ewentualnie koleją. Z myślą o tych pierwszych trzeba będzie zapewnić większą drożność tras dojazdowych, a więc zwiększyć wydatki zarówno na ich budowę jak i utrzymanie. Trzeba będzie rozszerzyć sieć miejskiej komunikacji autobusowej, zwiększając liczbę pojazdów i zatrudnienie. Pobudować w centrum miasta i jego przyległościach parkingi. To wszystko ze zmniejszonych wpływów do budżetu.
Niewiele mniej niekorzystnym zjawiskiem jest tworzenie nowych osiedli mieszkaniowych na peryferiach miasta. Tym bardziej, że dla obniżenia kosztów budowy (i sprzedaży) mieszkań czy domków buduje się je bez należytej dbałości o zapewnienie dróg dojazdowych oraz infrastruktury społecznej (szkoły, przychodnie lekarskie, sklepy itd.), zostawiając ten obowiązek władzom miejskim i miejskiemu budżetowi.

Czy można jakoś ten scenariusz zmienić, a więc przyhamować chęć wyprowadzania się Wrocławian ze swego miasta?
Jedna rzecz już się dzieje. Przeczytałem, że przygotowywana jest regulacja prawna , wedle której nie będzie można budować osiedli i domów tam, gdzie brakuje niezbędnego minimum infrastruktury technicznej i społecznej. Media powiązane z lobby developerów już podniosły alarm, ale dość szybko i skutecznie zostały zdyskredytowane. Choć pewnie  lobby to nie zasypia gruszek w popiele i jeszcze o nim usłyszymy.
Potrzebna jest aktywna polityka urbanistyczna władz miasta, polegająca w głównej mierze na stymulowaniu lepszego wykorzystania dotychczasowej substancji mieszkaniowej, zarówno przez zaangażowanie środków budżetowych, jak i sprawienie, żeby rewitalizacja mieszkań w promieniu 2 - 5 km od centrum miasta stała się atrakcyjna dla tych, którzy chcieliby w nich zamieszkać. Grozi to wprawdzie pojawieniem się zjawiska gentryfikacji (od ang. gentry - szlachta), a więc takiego wzrostu cen mieszkań i czynszów, że nie będzie on osiągalny dla dotychczasowych mieszkańców, którzy zostaliby skazani na osiedlanie się dalej od centrum, np. do osiedli budowanych w dobie gierkowskiej. Jak na razie zjawisko to rozmaicie jest oceniane z punktu widzenia zarówno ekonomii jak i polityki społecznej.
Bezdyskusyjnie celowym jest przemyślana zabudowa wolnych przestrzeni w mieście, im bliżej jego centrum, tym bardziej wnikliwie powinna być ona analizowana. Specjaliści zajmujący się problematyką miejską za przejaw rozrzutności uważają oddawanie tych przestrzeni pod budowę wielkich galerii handlowych, które zajmują wielkie połacie ziemi, korzystając przy tym z preferencji finansowych, zaś zyski wyprowadzają za granicę. Są to bowiem korporacje zagraniczne.Wprawdzie zapewniają setki miejsc pracy i wpływy z podatku od wynagrodzeń, ale w niewielkim stopniu rozwiązuje to problemy społeczne miast.
We Wrocławiu można wskazać kilka takich miejsc, które można było wykorzystać lepiej, niż na budowę galerii z wielkimi parkingami. Co prawda parkingi te rozładowują tłok na ulicach. Wielu przybyszy np. z miejscowości na północ i zachód od Wrocławia zostawia  samochody na parkingu przy galerii "Magnolia". a dalej pewnie zdąża do centrum tramwajami. Samochody z tablicami z literami DSW, DL, DTR stoją tam po kilka godzin.
Truizmem będzie opinia, że powinna ulec poprawie komunikacja miejska. Tym bardziej, że poprawa stale postępuje. Z mego osiedla do Rynku docieram tramwajem znacznie szybciej niż samochodem i nie mam problemu z parkowaniem. Gorzej z siecią autobusów. Powinno być więcej szybkich prostych tras, mniej zaś takich, że aby osiągnąć cel odległy o jakieś 5 km trzeba autobusem przejechać trasę dwukrotnie dłuższą.
No i chyba jednak trzeba mieszkańcom Wrocławia zapewnić jakieś preferencje w stosunku do przybyszów, żeby mieszkanie we Wrocławiu było korzystniejsze dla tych, co się z niego wynieśli. Jest tu potrzebne użycie precyzyjnych narzędzi, żeby np. nie zniechęcić turystów krajowych i zagranicznych lub osób osiadłych we Wrocławiu tymczasowo.
Uważam, że przydałby się we Wrocławiu urząd Urbanisty Miejskiego, który miałby za zadanie opracowanie koncepcji zagospodarowania przestrzeni miejskiej z uwzględnieniem wszelkich uwarunkowań,  a zwłaszcza społecznych.
Zdaję sobie sprawę, że powyższe uwagi są efektem lektur i przemyśleń dyletanta. Ale dyletantami w tych sprawach jest 99 % Wrocławian, a każdy chciałby mieszkać w mieście lepiej urządzonym i rządzonym. I pewnie ma swoje spojrzenie na poruszoną tu kwestie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz