piątek, 8 listopada 2019

Lewica razem w Sejmie i Senacie. A na co dzień?

Partie lewicy, które stworzyły wspólny komitet wyborczy zyskały dzięki temu 49 mandatów. To z pewnością znacznie więcej niż gdyby każda w nich weszła do Sejmu z ledwością przekraczając próg 5 %, co i tak było dalece pewne.
A teraz postanowiły stworzyć wspólny klub poselski, który też będzie bardziej wpływowy niż gdyby każda z nich tworzyła mały klubik lub koło poselskie.
I jak na razie, jak zapewniają przedstawiciele wszystkich trzech partii, współpraca układa się poprawnie, a decyzje, te personalne, bo na inne jeszcze nie czas, zapadają w drodze konsensu.Zresztą, o co tu walczyć? O stanowisko wicemarszałka oraz przewodniczącego i wiceprzewodniczących klubu oraz rzecznika prasowego? Wystarczy solidarnie się tymi funkcjami podzielić i ewentualnie ustalić zasady rotacji na stanowiskach wicemarszałków i przewodniczących klubu w trakcie kadencji, np. co półtora roku.
Wejście w tę koalicję stało się pretekstem do opuszczenia partii "Wiosna" przez europosłankę Sylwię Spurek i jej życiowego partnera Marcina Anaszewicza. Wygląda na to, że pani europoseł wyznaczyła sobie drogę do kariery na skróty, przez opuszczanie stanowisk czy funkcji. Nie można jej odmówić kompetencji, ale lojalności wobec ludzi już chyba tak. Oszukała ich tysiące, startując w eurowyborach pod szyldem "Wiosny", a nie jako niezależna, jaką się obecnie ogłasza.
Czy tworzenie koalicji parlamentarnej oznacza koniec partii "Razem" i "Wiosna"? Niekoniecznie. Co zresztą pokazuje historia.
Obawiam się jednak o przyszłość samodzielnego bytu, jakim (jeszcze?) jest "Wiosna". Złamanie obietnicy przez Roberta Biedronia (choć przyznać trzeba, że jest niezwykle pracowitym i już po paru miesiącach zyskał renomę bardzo dobrego parlamentarzysty) oraz odejście Sylwii Spurek i Marcina Anaszewicza może spowodować demoralizację i zniechęcenie w szeregach działaczy szczebla lokalnego, którzy napracowali się w kampanii europarlamentarnej i parlamentarnej (to jest naprawdę duży wysiłek, kosztujący czas własny i rodziny) i w blisko miesiąc po wyborach nie wiedzą co dalej. Coś jakby Murzyn zrobił swoje...
Choć bardzo bym się ucieszył, gdyby moje obserwacje okazały się nietrafne.
Jednocześnie wydaje mi się, że w pozostałych partiach tej koalicji nastąpiła mobilizacja i przypływ energii bez oznak utraty tożsamości ideowej.
Może się jednak tak zdarzyć, że koalicja partii lewicowych mądrze kierowana, osiągnąwszy jakieś sukcesy dzięki wprowadzeniu pod obrady ważne dla społeczeństwa projekty ustaw i mądrze ich broniąc będzie zyskiwała rosnące poparcie w badaniach sondażowych, co będzie zwiastował znacznie większe poparcie w przyszłych wyborach i wtedy żeby je utrzymać w interesie każdej z partii będzie ich konsolidacja, nawet kosztem utraty pojedynczych tożsamości ideowych na rzecz jednej, wyraziście lewicowej. Darowuję sobie jednak wyjaśnianie, co przez to rozumiem.Można o tym poczytać w książkach, których napisano tysiące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz