niedziela, 25 października 2015

Nie uszanowaliśmy naszej wolności. Może nie jest nam potrzebna?

Przed chwilą usłyszeliśmy prowizoryczne wyniki wyborów. Ostatecznie mogą zmienić się o jeden - dwa procent w tę lub inną stronę, ale wygląda na to, że partia Kaczyńskiego będzie rządzić samodzielnie. Gdyby jednak nie - stworzy koalicję z Kukizem, którego wynik mnie zaskoczył i stanowi dodatkowy dowód na niedojrzałość społeczeństwa.
Telewizje informacyjne, jak to one, transmitują wiec, w którym trudno liczyć na coś więcej ponad to, co słyszeliśmy ze strony PiS od 2010 roku, tyle, że w wersji triumfalistycznej. Można więc zastanowić się raz jeszcze, co nas może czekać. Bo przyczyny słabego wyniku Platformy Obywatelskiej były opisane po porażce Bronisława Komorowskiego i trudno coś nowego dodać. Wysiłki osamotnionej w gruncie rzeczy Ewy Kopacz mogły dać obecny wynik, mogły dać nieco więcej, ale nie na tyle, żeby nadal rządzić. 
Jakby nie było, Polacy pokazali, że poczucie wolności, jaką cieszyć się mogli przez minione osiem lat, nie jest czymś specjalnie ważnym. Być może nie byli jej świadomi, bo nie potrzebowali jej użycia. Być może wyżej stawiają sobie inne wartości, bardziej przyziemne. Ale głosując jak zagłosowali być może pozbawili jej tych, dla których jest ona ważna. Czasem bywa tak, że brak czegoś uświadamiamy sobie dopiero wtedy, gdy to coś tracimy. Ostatnio w związku z remontem łazienki uświadomiłem sobie jak źle jest nie myc się w umywalce ani skorzystać z kąpieli. 

A co może czekać? Myślę, że przez pierwsze miesiące nowy rząd będzie ogłaszał wciąż nowe powody, dla których nie zrealizuje przedwyborczych obietnic. Oczywiście, parawanem będzie rzekomo fatalny stan finansów pozostawiony przez dotychczasową koalicję.  Tak było przecież w 2005 roku, choć przecież rząd lewicowy olbrzymim kosztem załatał dziurę budżetową pozostawioną przez koalicje AWS-UD. I w gruncie rzeczy będzie to lepsza opcja niż rozwalanie finansów państwa. Choć coś z tych obietnic rząd może spróbuje zrealizować.
Za to z pewnością oczekiwać można "reform" w sferach, na które Kaczyński ostrzył sobie zęby od kiedy tylko pojawiła się perspektywa wygrania wyborów. Spodziewać się można podporządkowania prokuratury rządowi ze wszystkimi tego patologiami, znanymi z lat 2005-2007: dyspozycyjnością wysokich urzędników, prokurowaniem przestępstw, aresztami wydobywczymi itd. Kto wie, czy nie ziści się zapowiadana możliwość ręcznego regulowania nominacji na stanowiska w prokuraturze i w sądach oraz uchylania wyroków, które rządzącym wydadzą się niesprawiedliwe.
Za tym musi pójść zmiana w sposobie funkcjonowania policji i innych służb, w tym zwłaszcza służb specjalnych z CBA na czele.
Za tym pójdą też media, na które ostrzyli sobie zęby rozmaici niepokorni, zarówno ci, co już w latach 2005-2007 prostytuowali media publiczne, jak i nowy narybek, kto wie, czy nie jeszcze bardziej zdemoralizowany pracą w mediach, które miały tylko jedno zadanie - szczucie na wszystkich, którzy nie podzielali ich sposobu postrzegania świata.
Te wszystkie instytucje mogą zostać wprzęgnięte w działania, które będą miały na celu ugruntowanie władzy. Może większości sejmowej nie uda się zmienić konstytucji, ale znajdzie inne sposoby, żeby zdobytej dziś władzy nie oddać. Są jeszcze możliwości zmiany ustaw, ordynacji, mapy okręgów wyborczych, propaganda i tworzony przez nią klimat zastraszania itd. 
Mam poważne obawy o grożące zmiany w polityce zagranicznej. Partia rządząca nie ma ludzi zdolnych ją prowadzić. Będziemy coraz mniej liczącym się państwem w Europie i świecie. Im mocniej nasi politycy będą tupali nogami, im mocniejszych używać słów, tym bardziej będą śmieszni i izolowani.
Jako pracujący od dziesięcioleci w sferze nauki obawiam się ręcznego sterowania edukacją - od najniższego szczebla po akademicką. Już kilka tygodni temu pojawiły się zapowiedzi promowania jednych dyscyplin nauki i ograniczania innych, zwłaszcza tych, które krytycznie ocenia Kościół. Nie wiadomo na razie, czy w realnej sytuacji rządzenia zamiary zostaną podtrzymane i w jaki sposób będą wprowadzane w życie. Na pewno zmieni się polityka w zakresie przydzielania grantów badawczych. Na razie myśl Jana Pawła II była badana pod kątem wpływu na filozofię, pedagogikę, a nawet na nauki o bezpieczeństwie i na to szły państwowe środki, a teraz pewnie też będzie badany jego wpływ na fizykę lub biotechnologię... Nie wiadomo, co może oznaczać zapowiedź ograniczania dyscyplin niemiłych Kościołowi. Zabroni się wykładów z zakresu gender studies, zabroni badań lub publikowania prac? A może i dostępu do literatury zagranicznej?
Nie mam złudzeń co do najbliższej przyszłości. Pozostaje liczyć na to, że jakoś te cztery lata przeżyję i doczekam wolności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz