niedziela, 5 października 2014

Palikot nie ma szans. I nie powinien mieć

Ponad rok temu snułem tu rozważania nad szansami Janusza Palikota na uratowanie pozycji na polskim rynku politycznym. Wyszło mi z nich, że jeśli spełni kilka warunków, to jeszcze je ma. Kilka miesięcy temu napisałem, że Palikot nie m a już szans, ale postawiłem w tytule znak zapytania. I wyraziłem nadzieję, że może się w diagnozie stanu rzeczy mylę. Nie przypuszczałem jednak, że roztrwoni on tymczasem - i to w sposób spektakularny - resztki kapitału politycznego. W efekcie zostało mu już tylko 14 posłów i jeśli odejdzie jeszcze jeden - a odejdzie na pewno - trzeci pod względem liczebności klub poselski stanie się kołem, czyli formą istnienia o znacznie mniejszych uprawnieniach niż klub.
Z tych, co jeszcze zostali dobrą markę wyrobili sobie Robert Biedroń i Andrzej Rozenek. Jeśli zasmakowali w polityce na szczeblu krajowym, to z pewnością tzw. miejsca biorące na listach wyborczych zaproponuje im Leszek Miller, co będzie bliskie gwarancji sukcesu. Wprawdzie tymczasem Biedroń zamierza z listy Twojego (ale już dawno nie mojego) Ruchu kandydować na prezydenta Słupska, ale jest to ewidentnie mission impossible. Nie jest stamtąd (choć z Pomorza), a start z tej a nie innej listy będzie stanowił balast, a nie atut. Reszta z tej "piętnastki" to wciąż ludzie znikąd, mimo trzech lat w parlamencie nie wyrobili sobie bowiem żadnej rozpoznawalności.



Partia nie ma już właściwie żadnego oparcia w terenie. Co rusz na Facebooku pojawiają się komunikaty o rozwiązaniu kolejnych klubów oraz zarządów okręgów. Trudno się  dziwić, skoro na ogół źle układały się relacje między zarządami a posłami reprezentującymi okręgi, a od pewnego czasu zupełnie ustały relacje z Zarządem Głównym.
Za sześć tygodni mają odbyć się wybory samorządowe. O kandydaturze Twojego Ruchu na prezydenta Wrocławia dowiedziałem się z prasy. Będzie nim wywodząca się stąd prawniczka, Anna Kubica, aktywna w swoim czasie działaczka partii na szczeblu lokalnym, która została sekretarzem Zarządu Głównego. Nie została jeszcze formalnie zgłoszona. Nie ma też kandydatów na radnych w mieście, powiecie, ani w województwie dolnośląskim. Na dobrą sprawę nie wiadomo, kto chciałby kandydować, ani kto miałby te listy sporządzić i zgłosić. Ani tym bardziej, kto miałby kampanię organizować. Wprawdzie nie słychać o rozwiązaniu zarządu okręgu, ale też nie słychać o tym, by on jeszcze istniał i cokolwiek robił.
Nie było o tym wiadomo także wtedy, gdy jeszcze należałem do Ruchu Palikota (gdy się przekształcił w TR, mnie już tam nie było, zniechęciłem się po usunięciu Wandy Nowickiej), dlatego klub do którego należałem ogłaszając o jego samorozwiązaniu powołał się m.in. na brak komunikacji między zarządem (o jego aktywności oraz o aktywności władz krajowych) a klubem. Jedynie poseł Wincenty Elsner od pewnego czasu informował o wystąpieniach posła w mediach, a potem o tym, co w mediach mówi się i pisze o partii. Ale on niemal od samego początku funkcjonował jakby na marginesie. Symptomatyczne było dla mnie to, że w kilka miesięcy po zostaniu posłem, na konferencji zwołanej w celu dokonania wyborów uzupełniających, gdy pojawił się na sali, brakło dla niego miejsca za stołem prezydialnym.
Nieobecność partii w wyborach samorządowych lub obecność czysto symboliczna, która może w skali kraju dać zerowy wynik, czyli, że nikt reprezentujący tę partię nie zostanie radnym, nawet w gminach wiejskich, przekreśla możliwość jej startu w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.Po partii może wtedy nie zostać nawet śladu.
Tym bardziej, że jej przewodniczący dokonał ostatnio kolejnej wolty. Poparł - werbalnie i w głosowaniu - rząd sformowany przez Ewę Kopacz. Przywołując przy tym Boga. Wprawdzie potem energicznie zaprzeczał opiniom, że wraca na łono Platformy Obywatelskiej jako Syn Marnotrawny, ale w kontekście trzyletniego praktykowania aktywności politycznej, trudno mu w cokolwiek uwierzyć.
Przy tym wszystkim chcąc nie chcąc obnażył stworzony przez siebie Ruch jako partię antydemokratyczną. Oto bowiem po napisaniu odebranego powszechnie jako kontrowersyjnego felietonu prof. Jana Hartmana sugerującego podjęcie dyskusji nad złagodzeniem karania kazirodztwa (w niektórych krajach europejskich dyskutuje się nawet jego depenalizację), Janusz Palikot ogłosił w mediach o usunięciu profesora z partii. Nie bacząc na to, że był on przewodniczącym Rady Politycznej partii, niedawnym kandydatem na europosła. Znaczy to, że w Twoim Ruchu nie funkcjonuje przewidziany statutem Sąd Koleżeński, ani żadne związane z jego działaniem procedury, że nawet nie widzi się potrzeby powiadomienia delikwenta o tym, że coś mu się zarzuca. Nawet w tak niedemokratycznej partii jak PiS przewodniczący może co najwyżej zawnioskować do zarządu o zawieszeniu w prawach członkowskich, a o usunięciu z partii decyduje sąd koleżeński, przed którym delikwent ma prawo złożyć wyjaśnienia.Nawet w PZPR funkcjonowały sądy koleżeńskie. Wprawdzie stanowiły tylko sztafaż, gdyż na ogół decyzje zapadały na wyższym szczeblu, ale przynajmniej udawano, że dochowuje się procedur.
Po tej decyzji  przewodniczącego można stwierdzić, że nikt szanujący się nie powinien zostać w Twoim Ruchu ani dnia dłużej. Bo znaczy to, że akceptuje obyczaje właściwe partiom totalitarnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz