niedziela, 10 czerwca 2018

Jak wzmocnić Unię Europejską

Już kilka tygodni temu przeczytałem wywiad rzekę Enrico Letty Europa w brutalnym świecie (Warszawa : Dialog, 2018), ale obowiązki zawodowe kazały mi pisać coś całkiem innego. Nie mogę jednak zbyć tej książki jedna czy dwiema notkami na Facebooku, gdyż chciałbym zachęcić do jej lektury kogo się tylko da.
Nie tylko dlatego, żeby czytelnicy dali się uwieść zarysowanej przez Lettę (byłego premiera Włoch i europosła, a obecnie kierownika Katedry Stosunków Międzynarodowych paryskiej uczelni Sciences Po) wizji Unii, lecz, żeby chcieli poznać parę ogólniejszych elementów wiedzy o polityce, przydatnych w krytycznym odbiorze racji wypowiadanych przez naszych polityków - rządzących i opozycyjnych. Jeśli mój wpis doczyta do końca choćby kilkadziesiąt osób, a po książkę sięgnie kilka, będę mógł uznać, że warto było poświęcić godzinę na pisanie.


Książka powstała już po Brexicie, po wyborach w Niemczech w zeszłym roku i oczywiście po objęciu w Polsce rządów przez PiS, w sytuacji niełatwej, bo poza Brexitem Europę dotyka kryzys migracyjny, wzrost nacjonalizmów w poszczególnych krajach członkowskich, nieprzewidywalność Trumpa, który rozpoczął wojnę  celną ze światem, w tym z Europą, no i dążącego do rozbicia jedności Europy Putina. Jeśli do tego dodać ekspansję gospodarczą krajów azjatyckich, to mamy obraz owego brutalnego świata, któremu Europa może stawić czoła tylko będąc zjednoczona nie tylko interesami ekonomicznymi (choć i tu występują trudne do przezwyciężenia egoizmy narodowe), zintegrowaną polityką zagraniczną, w wyższym stopniu niż obecnie zjednoczona militarnie, pod silnym, charyzmatycznym przywództwem. A tu w każdym właściwie  zakresie występują mniej lub bardziej dokuczliwe deficyty. Za dokuczliwy uważa też fakt, że nie wszystkie państwa członkowskie przyjęły wspólną walutę i że te, które przyjęły nie są objęte wspólną polityką finansową, której po prostu brakuje. Za błąd zaś uważa, że Unia zanim zdecydowała się na rozszerzenie się na kraje Europy postsowieckiej, nie dokonała dalej idącej integracji, na którą nowe kraje musiałaby przystać pretendując do członkostwa. Istniały jednak obawy, że trwające ponad dziesięć lat negocjacje z tymi krajami mogły doprowadzić do zniecierpliwienia i zniechęcenia ich społeczeństw do członkostwa. Uważa jednak, że konieczne jest dążenie w tym kierunku i że trzeba zgodzić się na to, że ton tym tendencjom powinny nadawać potęgi europejskie o silnie zakorzenionej idei integracji europejskiej, czyli  Niemcy i Francja, których przywódcy jako jedni z niewielu właśnie przewodzą w swoich krajach, gdy w większości zdobywają władzę schlebiając wyborcom.
Jako szczery Europejczyk Letta opowiada się za jak najdalej idącą równością praw obywateli krajów unijnych oraz otwartością na inne kultury, ale z zachowaniem prymatu wartości europejskich, co oznacza prowadzenie spójnej polityki narodowościowej we wszystkich krajach członkowskich, polegającej na zapewnieniu warunków do akulturacji imigrantów z innych kontynentów, przy jednoczesnej ścisłej kontroli granic Unii. Jako Włoch Letta z natury rzeczy musiał wezwać Europę do solidarności wszystkich państw unijnych w rozwiązaniu kryzysu imigracyjnego. Jego kraj ojczysty nie jest bowiem w stanie w pojedynkę ani zapobiec napływowi przybyszy zza Morza Śródziemnego, ani ponosić ekonomicznych i wszelkich innych ciężarów z tego
wynikających.
Intrygujące są propozycje włoskiego polityka mające na celu przezwyciężenie niechęci do Brukseli. Sugeruje on "debrukselizację" Unii. Poza Brukselę można wyprowadzić nie tylko Parlament Europejski, któremu można by dać więcej władzy, np. przyznać prawo inicjatywy ustawodawczej, którą faktycznie ma tylko Komisja Europejska. Ta zaś powinna zdaniem Letty odbywać swoje szczyty poza  Brukselą, co powinno znieść ze stolicy Belgii odium europejskiej biurokracji. Silniejsza powinna być też pozycja jej przewodniczącego, który byłby jedynym rzecznikiem tego gremium. Nie powinno tu być wielogłosu.
Warte szczególnej uwagi są według mnie zastrzeżenia Letty do instytucji referendum. Uważa je za niebezpieczne dla demokracji. O ile bowiem wiele krajów zdecydowało o akcesie do Unii tą drogą, to stało się to w wyniku wieloletnich debat,  dzięki którym obywatele zyskali niezłą wiedzę o korzyściach i ograniczeniach wynikających z członkostwa, o tyle np. w referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii było poprzedzone debatą wewnętrzną, a dopiero po referendum Brytyjczycy zorientowali się, za czym faktycznie się opowiedzieli,  a spiritus movens całego zamieszania uchylił się od odpowiedzialności za jego wynik. W referendum węgierskim w sprawie uchodźców obywatele stanęli przed rozwiązanym przez rządzących dylematem, gdyż  wskazali oni tylko - celowo  wyolbrzymione i poparte jednostronną propagandą  - zagrożenia z przyjęcia niewielkiego kontyngentu uchodźców. Autor przytacza inne przykłady manipulacji związanych z referendami narodowymi. Trudno oprzeć się tej argumentacji. Ten rozdział książki powinni przeczytać sobie zwłaszcza nasi piewcy "demokracji bezpośredniej" i ich zwolennicy.
Książka jest wywiadem rzeką. Ale właściwie jest to głos jednego autora. Poszczególne rozdziały są bowiem odpowiedziami na inteligentne pytania postawione przez cenionego francuskiego znawcę polityki europejskiej Sebastiena Maillarda. 
Jako obywatel Polski ze smutkiem natykałem się na liczne odniesienia do Polski i Węgier, jako państw, których rządy wskazywane są jako zagrożenia nawet nie integracji europejskiej, lecz zagrożenia dla jej obecnej spoistości. Ale to one oraz inicjatorzy Brexitu stały się powodami do przemyślenia Unii na nowo ii stworzenia mechanizmów, które mogą zatrzymać rozpad Unii, a może i jej silniejszą spójność

Znalezione obrazy dla zapytania europa w brutalnym świecie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz