Piotr Gliński, profesor w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, badacz zagadnień społeczeństwa obywatelskiego m.in. ruchów ekologicznych. Działał w tzw. pierwszej "Solidarności", w 1997 r. nieskutecznie ubiegał się o mandat poselski jako kandydat Unii Demokratycznej. Jego kariera polityczna nabrała przyspieszenia od czasu kandydowania na "premiera technicznego" w 2013 r. A że nie posiadał wtedy mandatu poselskiego, mógł przed Sejmem wystąpić tylko z tabletu, na którym wgrany był jego program polityczny. Stanął wtedy też na czele komitetu naukowego I i II "konferencji smoleńskich". w 2013 i 2014 r. Został za to nagrodzony umieszczeniem na pierwszym miejscu listy wyborczej PiS w wyborach parlamentarnych w 2015 r. , co musiało poskutkować wejściem do Sejmu, a następnie trochę niespodziewanie, bo pewnym fotela czuł się Jarosław Sellin, otrzymaniem teki ministra kultury i do tego wicepremiera w rządzie Beaty Szydło.
I wtedy dopiero całkowicie odsłonił swą twarz politruka i cenzora. Zaczął od próby niedopuszczenia do premiery sztuki "Śmierć i dziewczyna" według noblistki Elfriede Jelinek we wrocławskim Teatrze Polskim, którą uznał za propagandę pornografii, choć spektaklu nie widział. W dużym stopniu przyczynił się do obsady stanowiska dyrektora tej sceny przez nieudolnego w tej roli i kierującego się osobistymi urazami Cezarego Morawskiego, który szybko doprowadził teatr do całkowitego rozkładu
I wtedy dopiero całkowicie odsłonił swą twarz politruka i cenzora. Zaczął od próby niedopuszczenia do premiery sztuki "Śmierć i dziewczyna" według noblistki Elfriede Jelinek we wrocławskim Teatrze Polskim, którą uznał za propagandę pornografii, choć spektaklu nie widział. W dużym stopniu przyczynił się do obsady stanowiska dyrektora tej sceny przez nieudolnego w tej roli i kierującego się osobistymi urazami Cezarego Morawskiego, który szybko doprowadził teatr do całkowitego rozkładu
Podobnie reagował na inne budzące kontrowersje realizacje teatralne w całej Polsce, wygłaszał recenzje filmów, których nie widział, książek, których nie czytał. Szczytem pojmowania swej roli urzędnika państwowego jako cenzora jest wprowadzenie poprzez zaufanych dyrektorów instytutów państwowych wprowadzenie pamiętanego z czasów PRL "zapisu na nazwiska". Znajduje to wyraz w układanych na nowo listach pisarzy, których tłumaczenia na języki obce nie powinny być dotowane i tych, którzy mają być promowani, a wśród nich nie ma ani jednego autora cenionego przez krytykę literacką czy rozesłaniu do Instytutów Polskich za granicą list pisarzy, którym nie należy użyczać sal na spotkania autorskie i dyskusje. Ostatnio zaś próbował wymóc na organizatorach dorocznego Festiwalu Maltańskiego w Poznaniu rezygnację z funkcji dyrektora cenionego w świecie reżysera chorwackiego pod rygorem odmowy dotacji.
Odmówił zresztą finansowania dotowanych dotąd czasopism naukowych i kulturalnych, teatrów, muzeów i innych instytucji i przedsięwzięć kulturalnych i artystycznych, skazując część z nich na nieistnienie.
Ostatnio pod pretekstem zamiaru połączenia dwóch muzeów w Gdańsku, z których jedno istnienie właściwie tylko na papierze, dokonał zmiany dyrektora otwartego niedawno a tworzonego wspólnie z wybitnymi historykami polskimi i zagranicznymi cenionego historyka prof. Pawła Machcewicza, żeby na czele natychmiast po uzyskaniu oczekiwanego postanowienia sądu postawić legitymującego się nikłym dorobkiem historyka z IPN-u, który do tej pory historią II wojny w ogóle się nie zajmował. A ten natychmiast wstrzymał sprzedaż biletów na wysoko oceniana przez specjalistów i publiczność wystawy. Na szczęście, na razie można dzięki temu zwiedzać ją bezpłatnie.
Dziełem wicepremiera Glińskiego jest doprowadzenie do całkowitej degrengolady i utraty wiarygodności tzw. mediów narodowych. Zamiast rzetelnie informować oraz krzewić wiedzę naukową i kulturę artystyczną, telewizja, a w pewnym stopniu i radio stało się instrumentem prymitywnej propagandy politycznej, napaści na ludzi i środowiska zawodowe oraz propagowania prymitywnej rozrywki, też zresztą służącej propagandzie politycznej.
Trudno orzec z marszu, w jakich sprawach ten człowiek popełnił delikty konstytucyjne lub ustawowe, ale bez wątpienia w historii kultury zapisze się na tych samych czarnych kartach historii, co Włodzimierz Sokorski, Stefan Olszowski, Jerzxy Łukaszewicz, Waldemar Świrgoń i inne ciemne postaci politycznych politruków "wysuniętych przez partię na odcinek kultury"
Cdn.
Ostatnio pod pretekstem zamiaru połączenia dwóch muzeów w Gdańsku, z których jedno istnienie właściwie tylko na papierze, dokonał zmiany dyrektora otwartego niedawno a tworzonego wspólnie z wybitnymi historykami polskimi i zagranicznymi cenionego historyka prof. Pawła Machcewicza, żeby na czele natychmiast po uzyskaniu oczekiwanego postanowienia sądu postawić legitymującego się nikłym dorobkiem historyka z IPN-u, który do tej pory historią II wojny w ogóle się nie zajmował. A ten natychmiast wstrzymał sprzedaż biletów na wysoko oceniana przez specjalistów i publiczność wystawy. Na szczęście, na razie można dzięki temu zwiedzać ją bezpłatnie.
Dziełem wicepremiera Glińskiego jest doprowadzenie do całkowitej degrengolady i utraty wiarygodności tzw. mediów narodowych. Zamiast rzetelnie informować oraz krzewić wiedzę naukową i kulturę artystyczną, telewizja, a w pewnym stopniu i radio stało się instrumentem prymitywnej propagandy politycznej, napaści na ludzi i środowiska zawodowe oraz propagowania prymitywnej rozrywki, też zresztą służącej propagandzie politycznej.
Trudno orzec z marszu, w jakich sprawach ten człowiek popełnił delikty konstytucyjne lub ustawowe, ale bez wątpienia w historii kultury zapisze się na tych samych czarnych kartach historii, co Włodzimierz Sokorski, Stefan Olszowski, Jerzxy Łukaszewicz, Waldemar Świrgoń i inne ciemne postaci politycznych politruków "wysuniętych przez partię na odcinek kultury"
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz