Kiedy pojawiła się wiadomość, że Robert Biedroń planuje stworzenie nowej partii politycznej, politycy i czołowi publicyści mainstreamowi podchodzili do tej zapowiedzi z pobłażliwością. Nawet gdy w badaniach opinii publicznej zyskiwała blisko 10 %.
Czuło się jednak dość powszechne napięcie w oczekiwaniu na dość intensywnie zapowiadaną konwencję.
Jej rozmach, frekwencja, zwłaszcza ludzi młodych, i odważna deklaracja programowa bez wątpienia zrobiły wrażenie. Dzień po konwencji na drugi plan zeszły kolejne sensacje związane z niedoszłą inwestycją Kaczyńskiego i "Srebrnej". W telewizjach informacyjnych jak nie sam Biedroń, to komentatorzy lub politycy innych partii opozycyjnych. Na ogół podkreślali oprawę, ale i przedstawiony program, wykazując wszelako jego luki (brak mowy o polityce zagranicznej, kulturze i de facto także o oświacie) i brak informacji o źródłach finansowania planów, które będą wymagały dużych pieniędzy.
Dyskusja na dobre rozgorzała po pojawieniu się wyników badań preferencji wyborczych, w których partia "Wiosna" zyskiwała już kilkanaście procent. Politycy opozycji wciąż są powściągliwi, nawet ci opowiadają się za szeroką koalicją. Ale część dziennikarzy wyraźnie zaczęła opowiadać się przeciw nowej partii i jej liderowi, mając mu za złe, że osłabia przyszłą koalicję w walce przeciw PiS-owi, nie zauważając, że wchodząc do polityki na szczeblu centralnym "Wiosna" znacznie zwiększyła szanse na pokonanie partii (?) Kaczyńskiego, nawet gdy ta nieznacznie tylko straci poparcie. Nie zauważając też, że system d'Hondta nie dał większości mandatów w Sejmie SLD, a potem PO nawet gdy zwyciężyły w wyborach z 41 % głosów. Jeden z nich wytknął mu nawet kłamstwo, bo w zapale krytyki zapomniał, że sam podpisał się pod dyplomem dla Biedronia za znalezienie się w dziesiątce najwyżej ocenianych prezydentów miast.
Co prawda nie bez winy są politycy "Wiosny", którzy poszli tak daleko w dystansowaniu się do pozostałych partii opozycyjnych, że czasem odnosi się wrażenie, że w tle ginie zasadnicza ich niezgoda na sposób sprawowania rządów przez szajkę Kaczyńskiego.
Co prawda nie bez winy są politycy "Wiosny", którzy poszli tak daleko w dystansowaniu się do pozostałych partii opozycyjnych, że czasem odnosi się wrażenie, że w tle ginie zasadnicza ich niezgoda na sposób sprawowania rządów przez szajkę Kaczyńskiego.
Za to na dobre wojna rozgorzała na forach społecznościowych, szczególnie na Facebooku. Nawet poważane przeze mnie osoby, które stały się moimi znajomymi we wspólnym froncie dzięki aktywności w manifestacjach KOD-u, Obywateli RP, w obronie wolnych sądów, znane dotąd z kultury języka i wyważonych sądów nie poprzestały na zdystansowaniu się od nowego tworu, zaczęły nazywać lidera "Wiosny" pajacem, bucem, burakiem, a nawet chamem. Dziś, w Walentynki, powszechnie te same "komplementy" adresowane są pod adresem sztabowca partii Biedronia, Śmiał bowiem dość wyraźnie zaznaczyć odrębność wobec partii, którą reprezentowała posłanka Joanna Mucha i zdemaskował kłamstwo Moniki Olejnik, która wyraźnie popierała posłankę, która swą kulturą i rzeczowymi argumentami sama sobie świetnie dawała radę. No i zdemaskował kłamstwo czołowej postaci partii "Razem" wedle którego partia Biedronia zażądała blisko miliona złotych za przystąpienie do koalicji. Zresztą, dziś aktywna działaczka tej partii Agnieszka Bąk-Dziemianowicz oświadczyła, że nie zgadza się z ostatnimi poczynaniami jej kierownictwa i rezygnuje z członkostwa.
Obrywa się oczywiście też zwolennikom "Wiosny", których jeden z dyskutantów na Facebooku nazwał obłąkanymi. Padają też deklaracje o skreślaniu zwolenników partii "Wiosna" z list znajomych. A więc już nie tylko premier Morawiecki dzieli Polaków na lepszych i gorszych patriotów.
I tak to front wojny polsko-polskiej przeniósł się w tej aktywniejszej politycznie opinii społecznej z wojny PiS kontra opozycja demokratyczna na front Platforma Obywatelska (plus "szczeniaczki" jak poseł PO nazwał mniejsze partie) kontra "Wiosna". Ale ja nie chcę wojować, staram się tylko opisywać stan rzeczy, nie kryjąc przy tym własnych sympatii. Mam jednak wrażenie, że przez wielu widziany jestem na linii frontu po wrażej stronie.
A oto nowe badania i nowy casus belli:
A oto nowe badania i nowy casus belli:
Nie byłoby żadnej poważnej wojny polsko-polskiej, nie było by wielu plemion, nie byłoby głębokich rowów podziału, gdyby z premedytacją, świadomienie tworzono chaosu.
OdpowiedzUsuńChaos najprościej tworzy się przez mieszanie płaszczyzn dyskusji, płaszczyzny uniwersalnych wartości (przyzwoitości), odnoszącej się do indywidualnych odczuć i płaszczyzny politycznej, odnoszącej się odczuć grupowych, zdominowanej często przez interesy partyjne.
Mieszanie tych płaszczyzn (nagminne w mediach, a szczególnie w wykonaniu tuzów dziennikarstwa) robi nam wszystkim mętlik w głowach. Zamiast wyjaśniać nam zjawiska, następuje zaciemnianie sprawy. Giną problemy a hitem staja się półprawdy, fake newsy, czyli magiel.
W takich warunkach jesteśmy jak kibole na stadionie, emocje biorą górę i o żadnej dyskusji nie ma mowy.
Dla mnie nie jest problemem to, że ktoś opowiada się za PiS, za PO, za Wiosną. Dla mnie problemem jest to, że jestem (podobnie jak Pan) obrzucany epitetami, wmawia mi się przynależność do jakiegoś obozu, przekonuje, że ktoś jeden polityk jest lepszy od drugiego i dlatego tego drugiego należy przegonić.
Czy w imię interesu partyjnego dyskutuje się o absurdalności postulatów pomija się problemy, do których te postulaty się odnoszą?
Czy w imię interesu partyjnego, mamy zrezygnować z demokracji?
Czy w imię interesu partyjnego można nas straszyć?
Czy w imię interesu partyjnego można gwałcić arytmetykę (która liczba jest większa 26, czy 20+15?)?
Czy w imię interesu partyjnego można lekceważyć opinię kilkuset tysięcy Polaków, wmawiając wszystkim, że to tylko są wymysły zuchwałego polityka?
Widząc (i odczuwając to w pewnym sensie na własnej skórze) poczułem się w obowiązku opisać to zjawisko.
OdpowiedzUsuńLudzie, którzy poświęcili wiele godzin w obronie konstytucji, dziś tysiącom, a może i milionom obywateli odmawiają prawa korzystania z wolności poglądów, bo sytuacja jest szczególna. Sytuacja zawsze jest szczególna, a konstytucja nie została zawieszona