Minął tydzień (piszę o 14.15) od rozpoczęcia konwencji partyjnej partii, która przybrała nawę "Wiosna" i od razu ma swój hymn.
Ucieszył mnie widok tysięcy młodych ludzi, a tu i ówdzie także szpakowate i siwe głowy przedstawicieli młodzieży w moim wieku. Z uwagą i nadzieją słuchałem przemówienia Roberta Biedronia. Podobały mi się oczywiście wszystkie projekty równościowe i daleko idące kroki na rzecz rozdzielności państwa i Kościoła, ale gdy przeszedł do zapowiedzi działań mających na celu wyrównywanie nierówności o charakterze ekonomicznym i społecznym westchnąłem i zapytałem na głos tak, że aż żona w drugim pokoju usłyszała "Skąd wziąć na to pieniądze?" Wiedziałem, że sztab Biedronia ma to policzone, ale czy co do grosza (tzn. miliarda)? Tym bardziej, że w przemówieniu nie było mowy o kwestiach ustroju gospodarczego, priorytetach w polityce ekonomicznej i finansowej.
Komentatorzy szybko zwrócili uwagę na pominięcie polityki edukacyjnej (wyprowadzenie religii ze szkół i nacisk na naukę angielskiego to raptem szczegóły) i kulturalnej. Tym bardziej, że rządzący obecnie hunwejbini narobili tu niebywałych szkód. Zwrócili też uwagę na brak choćby zdania o zamiarach co do polityki zagranicznej i europejskiej. Co prawda konwencję otworzył Hymn UE, ale to nie zastępuję jasnej deklaracji. Ogólnie jednak w większości uznali powstanie "Wiosny" za ożywczy powiew na krajowej scenie politycznej.
Na drugi dzień rozgorzałą dyskusja. O dziwo, najspokojniej podeszły do kwestii obie strony wojny polsko-polskiej: PiS zdawał się nie zauważać powstania nowej partii, politycy PO zachęcali Biedronia do wejścia we wspólny anty-PiS-owski front. Do sojuszu wezwali też liderzy SLD. Najrozsądniej zachowali się jednak liderzy PSL, którzy zarówno do wyborów europejskich, jak i parlamentarnych chcą iść jako odrębny byt. Ich zdaniem powstanie partii ""Wiosna" urozmaici ofertę wyborczą, choć trudno mieć nadzieję, że obniży to temperaturę konfliktu PO kontra PiS, którym żywią się od kilkunastu lat obie partie. Najbliższa jest mi wypowiedź jednego z liderów tej partii Marka Sawickiego, który powiedział w wywiadzie dla "ONET-u mniej więcej: "Jeśli te środowiska nie pójdą na pokusę walki na zasadzie anty-PiS-u, tylko będą mądrze przedstawiały swe programy, to jestem przekonany, że PiS-owi szybko notowania zejdą poniżej 20 procent. A koalicje będziemy tworzyć po wyborach". Tę ostatnią kwestię w tonacji postulatu sformułował wyjątkowo wnikliwy analityk bieżącej polityki, były minister w rządzie PO-PSL, Bartłomiej Sienkiewicz.
Mniej racjonalnie zareagowali poważni zdawałoby się publicyści, którzy niemal wszyscy zadęli w tę samą dutkę: "Wiosna" osłabi front anty-PiS-owski, Kaczyński zaciera rączki z radości, a w ogóle to partia sezonowa, która weszła w buty Palikota i Petru i na pewno podzieli ich los.
Publicyści w tym wszystkim jednak przynajmniej powściągają język. Natomiast fora społecznościowe, szczególnie Facebook, kipią od emocji, na ogół złych, wyrażanych w epitetach, oskarżeniach i przypisywaniu złych intencji. Niedawno jeszcze chwalony i podziwiany za sposób sprawowania mandatu posła w latach 2007-11 i urzędu prezydenta Słupska, ceniony ekspert w kwestiach polityki i demokracji, niemal z dnia na dzień stał się marnym posłem i samorządowcem, kimś żądnym władzy i splendorów. A ja z dnia na dzień rozczarowałem się do wielu osób, z których dotychczas wyważonymi opiniami się liczyłem i których ceniłem za kulturę wypowiedzi.
Można mieć wrażenie, że z dnia na dzień wrogość wobec Kaczyńskiego i jego szajki przerzucona została do Biedronia. Bo rzekomo osłabia koalicję anty-PiS-owską, której przecież nie ma. Bo po rozbiciu partii .Nowoczesna wszystkie mniejsze partie poczuły się zagrożone i rozważają najpierw zawarcie porozumienia między nimi, żeby następnie wspólnie rozmawiać o ewentualnej koalicji. Poza tym PO pod kierunkiem Schetyny jest niestabilna w swych koncepcjach, ma wciąż nowe pomysły, za którymi trudno nadążyć. Jakiś rok temu Jerzy Kryszak w swoim skeczu powiedział, że partie opozycji nie mają programów. Za to PO ma nowy program co tydzień. No i przede wszystkim cały jej program to wygrać z PiS, przywrócić stan sprzed października 2015, a potem się zobaczy. Politycy PO twierdzą, że partia ma program, tylko trzeba czytać dokumenty. Niech to powiedzą mieszkańcom Pcimia czy Bartoszyc! Nie zauważają, że ów stan nie wystarczył wtedy do wygrania z PiS-em. Co prawda, wtedy nie było jeszcze wiadomo, jak bardzo zdeprawowani ludzie tą szajką kierują i jakich pełno jest w ich szeregach.
Co więc dać powinno, pojawienie się na scenie politycznej partii Biedronia? Choć na razie, przyznać trzeba, nie daje. Ale prędzej czy później partie opozycyjne, jeśli zechcą mieć swoich przedstawicieli w Parlamencie Europejskim, a potem w Sejmie i Senacie, będą musiały przygotować jasne i odważne deklaracje ideowe i programy Będą musiały zadbać o dotarcie z nimi do jak najszerszych kręgów społeczeństwa i uczynić je orężem w walce o wyborców. Co oczywiście nie oznacza rezygnacji z odsłaniania słabości ofert konkurencji.
Już nic mogą nie dać okrągłe zdania, które będzie można interpretować na różne sposoby, ani wykrętne odpowiedzi na konkretne pytania lub udawanie, że pytanie nie padło. I to zarówno podczas otwartych spotkań z publicznością, jak i wywiadach dla mediów. I już nie da się powiedzieć, że coś zrobimy, jak nie będzie za tym szło wyjaśnienie jak i za co. Lider "Wiosny" i zgromadzeni wokół niego politycy oraz adepci do sztuki polityki też będą musieli umieć na te pytania jasno i przekonująco odpowiadać.
Ktoś, kto doczyta ten mój wpis do końca może powiedzieć, że jestem niepoprawnym optymistą, idealistą lub zgoła marzycielem. No, jestem. Ale jakież byłoby to życie bez marzeń i wiary, że są osiągalne?
Its like you read my mind! You appear to know a lot about this, like
OdpowiedzUsuńyou wrote the book in it or something. I think that you could do with a few pics to drive the message
home a little bit, but other than that, this is great blog.
An excellent read. I will definitely be back.