Jeśli wziąć pod uwagę encyklopedyczna definicję tego pojęcia, to niewiele do niej brakuje, ale też nie wszystko da się obecnie sprawdzić, Nie mamy bowiem jeszcze do czynienia z pozorami wolnych wyborów, gdyż od czasu objęcia władzy przez szajkę Kaczyńskiego, żadne wybory się nie odbyły. Próbką intencji będą te najbliższe, samorządowe.
Wikipedia rozszerza tylko definicje encyklopedii i słowników. Wedle niej oznacza ona rządy jednej osoby lub wąskiej grupy, używanie siły wobec opozycji, brak szacunku wobec praw człowieka i praw obywatelskich oraz dowolność w stanowieniu prawa. Pod rządami dyktatury kontrolowana jest polityka i całe życie społeczeństwa.
Jak widać definicja jest jakby pisana na podstawie tego, co się dzieje ostatnio w naszym kraju. PiS wygrał wybory niewielką większością głosów, co uznał za wystarczającą legitymację do zniszczenia podstaw demokracji liberalnej i zastąpienia jej rządami dyktatorskimi. W tym celu sejmowa większość w sposób niezgodny z konstytucją i dobrymi obyczajami parlamentarnymi podporządkował sobie najpierw prokuraturę, potem Trybunał Konstytucyjny, następnie Krajową Radę Sądownictwa, a obecnie, co prawda nie bez oporu większości środowiska prawniczego i organizacji prawniczych w Polsce i w świecie, Sąd Najwyższy. Wziąwszy więc pod uwagę to, że Sejm i Senat działają pod wyraźne dyktando prezesa SBP i potrafią zgłoszony jednego dnia projekt ustawy (na ogół jako tzw. poselski, co nie wymaga konsultacji międzyresortowych i innych gremiów) dzień potem przechodzi przez obie izby parlamentu i trafia na biurko złamanego już całkowicie prezydenta, i nie ma sensu kwestionowanie ustaw przez przekazanie go pod osąd nic już nie znaczącego Trybunału Konstytucyjnego, gotowego uznać za zgodną z konstytucją każdą ustawę, wszystkie trzy władze konstytucyjne de facto znajdują się w jednym ręku - herszta szajki i jego najbliższego otoczenia.
Wikipedia rozszerza tylko definicje encyklopedii i słowników. Wedle niej oznacza ona rządy jednej osoby lub wąskiej grupy, używanie siły wobec opozycji, brak szacunku wobec praw człowieka i praw obywatelskich oraz dowolność w stanowieniu prawa. Pod rządami dyktatury kontrolowana jest polityka i całe życie społeczeństwa.
Jak widać definicja jest jakby pisana na podstawie tego, co się dzieje ostatnio w naszym kraju. PiS wygrał wybory niewielką większością głosów, co uznał za wystarczającą legitymację do zniszczenia podstaw demokracji liberalnej i zastąpienia jej rządami dyktatorskimi. W tym celu sejmowa większość w sposób niezgodny z konstytucją i dobrymi obyczajami parlamentarnymi podporządkował sobie najpierw prokuraturę, potem Trybunał Konstytucyjny, następnie Krajową Radę Sądownictwa, a obecnie, co prawda nie bez oporu większości środowiska prawniczego i organizacji prawniczych w Polsce i w świecie, Sąd Najwyższy. Wziąwszy więc pod uwagę to, że Sejm i Senat działają pod wyraźne dyktando prezesa SBP i potrafią zgłoszony jednego dnia projekt ustawy (na ogół jako tzw. poselski, co nie wymaga konsultacji międzyresortowych i innych gremiów) dzień potem przechodzi przez obie izby parlamentu i trafia na biurko złamanego już całkowicie prezydenta, i nie ma sensu kwestionowanie ustaw przez przekazanie go pod osąd nic już nie znaczącego Trybunału Konstytucyjnego, gotowego uznać za zgodną z konstytucją każdą ustawę, wszystkie trzy władze konstytucyjne de facto znajdują się w jednym ręku - herszta szajki i jego najbliższego otoczenia.
Rządzący ogłaszają, że gotowi są nawet do nie zastosowania się do wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, na co do tej pory nie poważył się rząd żadnego państwa członkowskiego Unii.
Rząd podporządkował też sobie media publiczne, które emitują już tylko kłamstwa, prymitywną agitację prorządową, brutalnie przy tym atakującą opozycję polityczną, równie prymitywnie prezentując historię Polski oraz prymitywną rozrywkę. Z przekazów historycznych można wnosić, że wyższy poziom od tego, co emitują PiS-owskie media, prezentowała propaganda okupacyjna oraz licencjonowane przez okupanta teatry i kabarety. Chociaż... dziś po posłuchaniu kolejnego (już ponad trzytysięcznego) odcinka słuchowiska "W Jezioranach", mogłem posłuchać archiwalnych nagrań gawęd sołtysa Kierdziołka. A więc czegoś lepszego niż bieżące produkcje PiS-owskiego radia. Rządzącym, z pomocą czczonego niemal jak papieża i hojnie dotowanego milionami pod byle pretekstem pseudozakonnika Tadeusza Rydzyka oraz pomocą w ukrywaniu zjawiska pedofilii wśród księży (w rejestrze polskich pedofilów nie ma duchownych), udało się też jeśli nie podporządkować, to w każdym razie zjednać większość polskich biskupów i duchownych.
Do pełni obrazu należy dodać szerzący się zakres inwigilacji opozycji, parlamentarnej i pozaparlamentarnej, ograniczanie praw do antyrządowych demonstracji (formalnie się ich nie zakazuje, ale ściga się i nęka przez kierowanie spraw do sądu ich organizatorów oraz uczestników, a jednocześnie przyzwala na łamanie zasad porządku publicznego, łącznie ze stosowaniem przemocy przez osoby i organizacje opowiadające się po stronie władzy.
I właśnie przyzwolenie na działalność organizacji nacjonalistycznych i neonazistowskich, używanie przez nich w sposób otwarty w miejscach publicznych symboli i napisów jawnie faszystowskich i nawołujących do nienawiści na tle rasowym i etnicznym, skandowanie takichże haseł, palenie rac i żagwi, a więc działań sprzecznych z porządkiem publicznym, a ostatnio nawet na stosowanie aktów przemocy, a celowo nie ustala się ich sprawców, każą obawiać się, że mamy do czynienia z początkiem rządów faszystowskich. Kiedy przeczyta się 14 znamion faszyzmu, wyliczonych przez Umberto Eco i spróbuje je przymierzyć do obecnych polskich realiów, obawa staje się jeszcze bardziej realna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz