Po dosyć marnej kampanii wyborczej, w której czołowe partie, może z wyjątkiem PO, jakby nie zdawały sobie sprawy, do jakiego organu chcą posłać swoich kandydatów, doszło w końcu do wyborów do Parlamentu Europejskiego. A przed pół godziną podano oficjalne ich wyniki.
Zaangażowawszy się w ciągu ostatnich miesięcy w Domu Wszystkich Polsce Ryszarda Kalisza chcąc nie chcąc nie chcąc jedną nogą na dwa miesiące znów wdepnąłem w Twój Ruch i nawet coś tam zrobiłem na rzecz osoby startującej z 10 pozycji wspólnej listy tej zbieraniny, której lokomotywą miał być Janusz Palikot, a patronem Aleksander Kwaśniewski. I z natury rzeczy jej kibicowałem, bo zdała mi się osobą rozsądną, mająca dużą wiedzę o problemach lokalnych i pomysł, co z nią mogłaby zrobić posłując do Strasburga. No i i starała się w kampanii zaistnieć. Dość, że wspomniano o niej życzliwie w dyskusji dziennikarzy w TOK FM.
Al nie miałem złudzeń co do ewentualnego sukcesu tej koalicji. Nie tylko ja. Stracili je nawet znaczący politycy usytuowani na wysokich miejscach na listach wyborczych, o czym poinformowali media. Janusz Palikot swoimi nieprzemyślanymi wypowiedziami i działaniami postawił w trudnej sytuacji Aleksandra Kwaśniewskiego, było nie było poważnego polityka. Z jednej strony zadeklarował swój patronat, który zresztą od kilku lat nie ma tak znaczącego ciężaru gatunkowego, z drugiej jednak musiał się jakoś dystansować od tych ekscesów medialnych. W rezultacie wykonał minimum wysiłku, biorąc udział w kilku lokalnych konwencjach wyborczych. Tych, z których kandydowali jego pupile, czyli Kalisz, Kwiatkowski i Siwiec.Konwencje nie wzbudzały już jednak takiego zainteresowania jak trzy lata temu. Wykruszył się bowiem lokalny aktyw i elektorat.
Wyniki okazały się druzgocące. Koalicja nie przekroczyła progu wyborczego, co udało się Januszowi Korwin-Mikkemu i wyprzedzona została nawet przez słabnącą z dnia na dzień partyjkę Ziobry. Sympatycy Ruchu Palikota na forach społecznościowych za powód porażki uznali wzięcie na pokład ludzi takich jak wymieni wyżej czy Pawła Piskorskiego. Jest w tym trochę racji. Ale trzeba też wśród przyczyn podać postępującą degrengoladę partii, coraz mniej spójnej wewnętrznie, z sypiącymi się strukturami lokalnymi, występującej z coraz mniejszej wagi pomysłami, a cały program dążenia do świeckiego państwa zamieniony w karykaturalne przejawy antyklerykalizmu. Żadna inna partia nie zbliżyła się nawet do utraty 60 % elektoratu w stosunku do wyborów z 2011 roku. A zdarzyło się to nowemu przecież butowi politycznemu, od którego należało oczekiwać wzrostu i krzepnięcia. Nawet sp. Lepper okazał się sprawniejszym przywódcą niż lider Twojego Ruchu.
Wybory wygrała ostatecznie o błysk szprychy Platforma Obywatelska i może ten dobry wynik przypisać głownie przewodniczącemu. Inna sprawa, że usuwając w cień silne postaci w tej partii sam skazał się na samotność. I tyle w tym dobrego, że partia Kaczyńskiego znów przegrała. Nie wygląda jednak na to, żeby w jej szeregach pojawiły się objawy utraty ducha bojowego.. PiS nie może sobie jednak na to pozwolić, wszak za kilka miesięcy wybory lokalne, a za rok - parlamentarne.
A Ukraińcy wybrali sobie prezydenta. Wygrał faworyt i dobrze, że wygrał w pierwszej turze. Bo przez czas trwania kampanii przed druga turą trwałby nacisk Rosji i miejscowych separatystów, zdających się działać z poduszczenia Rosji. Budująca jest frekwencja, świadczącą o przywiązaniu Ukraińców do idei własnej państwowości. Zapowiedzi pierwszych działań i podróży prezydenta-elekta Petra Pooroszenki, przeprowadzenia jeszcze w tym roku wyborów parlamentarnych (nie słyszałem, czy też samorządowych) pozwalają na pewien optymizm. Szuka możliwości pojednania z separatystami, ale też i stawia im jasne warunki. No i docenia wysiłki Polski na rzecz niepodległości i integralności Ukrainy i jej zbliżenia z Zachodem. Ale ten jego stosunek do naszego kraju powinien znaleźć wyraz w decyzjach gospodarczych, takich np. jak możliwości szerszego wejścia polskich przedsiębiorców na ukraiński rynek.Paląca jest potrzeba zniesienia ograniczeń na import naszego mięsa.
Komentarze znawców problematyki wschodniej, a także artykuły w politologicznej prasie naukowej (w pierwszym tegorocznym nu,merze kwartalnika "Sprawy Międzynarodowe") wskazują na powolne krzepnięcie państwa ukraińskiego oraz tracenie bojowego zapału ze strony Rosji. Z pewnością Putin zrozumiał, że znalazł się w izolacji. Wprawdzie sankcje wciąż nie są specjalnie dotkliwe, trwa handel z Rosją, ale gospodarka Rosji wyraźnie słabnie i prędzej czy później odczują to na własnej skórze popierający go dość masowo Rosjanie.
Ale sytuacja jest płynna i trudno dziś pisać scenariusze rozwoju stanu rzeczy. Chciałoby się mieć za Sanem i Bugiem spokojnego o swój byt sąsiada, ułożyć z nim wzajemne relacje, ale też wspólnie wyjaśnić i ocenić relacje w nie tak znowu odległej przeszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz