Już czas jakiś temu dokończyłem lekturę książki prof. Stanisława Obirka Polak katolik? (Warszawa, CiS,2015). Kto interesuje się trochę bardziej sprawami Kościoła w Polsce, ten wie, że autor tej książki był jezuitą, robił w tym zakonie karierę, doszedł do godności profesora, był redaktorem stojącego na wysokim poziomie kwartalnika Życie duchowe i zdawać by się mogło, że kariera kościelna stała przed nim otworem. Pozwolił sobie jednak w wywiadzie dla Przekroju w 2002 r. odpowiedzieć twierdząco na pytanie o to, czy papież Jan Paweł II jest złotym cielcem polskiego Kościoła. Odebrano mu za to prawo wypowiedzi w mediach, redakcję pisma, a to sprawiło, że Obirek w 2005 r. opuścił stan duchowny.
Okazało się, że uzgodnione już z rektorem Akademii Frycza Modrzewskiego w Krakowie zatrudnienie nie wchodzi w rachubę, gdyż nie życzył sobie tego ks. Rydzyk, a w ślad za nim kard. Dziwisz. Według autora palce w tym maczał ustosunkowany w Toruniu ówczesny profesor uczelni, w której i ja pracuję. Na szczęście są jeszcze uczelnie niezależne od biskupa krakowskiego oraz ojca Rydzyka i profesor zatrudniony jest na Uniwersytecie Warszawskim.
Swoją biografię oraz perypetie autor książki zawarł w pierwszym rozdziale, dla mnie najciekawszym.
W rozdziale drugim prof. Obirek przedstawia stopniowe rozchodzenie się katolicyzmu oraz coraz dalej idące podkreślanie różnic między katolicyzmem a judaizmem (aż do granic antyjudaizmu w pewnych okresach historii Kościoła. Wszelkie formy wyrażanych wątpliwości tępiła inkwizycja, a w późniejszych wiekach papieże.Szczególnie ciemną kartę zapisał Pius IX, który aby uniknąć trudnych sporów, z którymi sobie nie radził, wprowadził zasadę nieomylności papieża. Ale swoje "za uszami" mają też jego następcy, aż do Jana Pawła II (choć trzeba przyznać, że dokonał swego rodzaju uznania wyznawców judaizmu jako starszych braci w wierze i przeprosił za dwa tysiąclecia niegodziwości czynionych przez Kościół wobec wyznawców innych religii i tych wyznawców katolicyzmu, którzy wyrażali rozmaitego rodzaju obiekcje lub tylko pytania.
Swoją biografię oraz perypetie autor książki zawarł w pierwszym rozdziale, dla mnie najciekawszym.
W rozdziale drugim prof. Obirek przedstawia stopniowe rozchodzenie się katolicyzmu oraz coraz dalej idące podkreślanie różnic między katolicyzmem a judaizmem (aż do granic antyjudaizmu w pewnych okresach historii Kościoła. Wszelkie formy wyrażanych wątpliwości tępiła inkwizycja, a w późniejszych wiekach papieże.Szczególnie ciemną kartę zapisał Pius IX, który aby uniknąć trudnych sporów, z którymi sobie nie radził, wprowadził zasadę nieomylności papieża. Ale swoje "za uszami" mają też jego następcy, aż do Jana Pawła II (choć trzeba przyznać, że dokonał swego rodzaju uznania wyznawców judaizmu jako starszych braci w wierze i przeprosił za dwa tysiąclecia niegodziwości czynionych przez Kościół wobec wyznawców innych religii i tych wyznawców katolicyzmu, którzy wyrażali rozmaitego rodzaju obiekcje lub tylko pytania.
W rozdziale trzecim autor stawia pytanie, czy katolicyzm jest religia chrześcijańską i nie kryje swoich licznych wątpliwości, wskazując na takie wątki w historii i dzisiejszości Kościoła, jak postponowanie kobiet, zakonów o bardziej światłej regule, jak dominikanie i zwłaszcza jezuici przy jednoczesnym podnoszenie rangi tworów o niejasnych celach, a nawet mających na swym koncie hańbiące działania, a ostatnimi czasy masowe akty wynoszenia na ołtarze osób, których świętości trudno jest się dopatrzeć.
W tej sytuacji odpowiedź na pytanie zawarte w tytule rozdziału czwartego (Czy katolicyzm polski jest religią?) mogła być tylko twierdząca. Autor zwraca uwagę na płytkość nie tylko wiary Polaków, ale i uprawianej w Polsce teologii, która - z niewielkimi wyjątkami - jest de facto tylko apologią wypowiedzi i licznych encyklik Jana Pawła II. Ukazuje wstydliwą dla polskiego Kościoła sprawę stosunku do holokaustu, nie skrywaną pogardę dla innowierców i ateistów. Jako były jezuita skarży się też na stosunki w polskiej jego części, na to, że zamiast jak w innych krajach europejskich rozwijać myśl teologiczną, upodobnił się do sprowadzającego się tylko do rytuałów płytkiego katolicyzmu ludowego..
Można spytać, czemu ja, ateista, interesuje się sprawami Kościoła. Odpowiedź jest prosta. Religia katolicka, jaka by nie była, jest religią przeważającej większości moich rodaków, a Kościół ma przemożny wpływ na bieg spraw w kraju. A od tego, jak Kościół korzysta z tego wpływu i jaki on ma skutek, zależy życie wszystkich obywateli kraju. W tym i moje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz