Interesujący się problematyką zarządzania oraz ekonomia znają pojęcie organizacji opartej na wiedzy, czyli takiej, która zatrudnia wysoko wykwalifikowaną kadrę, dzięki czemu może być innowacyjna.
Ale byłem dziś we wrocławskiej księgarni "Tajne Komplety" w Rynku na spotkaniu autorskim z prof. Grzegorzem Kołodką. W pewnym momencie jego niezwykle interesującego wystąpienia, poświęconego w dość znacznej mierze relacjom między polityką a ekonomią, gość wspomniał o organizacji opartej na wiedzy i dodał, że dobrze byłoby, gdyby i polityka oparta była na wiedzy. Uznałem, że to świetny motyw na tytuł niniejszego wpisu.
Gość ze znaną powszechnie swadą znakomicie godził opowieść o swoich książkach, podróżach, udziałem w biegach maratońskich z prezentacją najważniejszych problemów współczesnej gospodarki i polityki. Za te najważniejsze uważa rosnące rozwarstwienie gospodarcze, ale nie w granicach poszczególnych krajów, lecz między światem krajów bogatych i biednych, trendy w demografii, czyli kurczenie się liczby ludności w krajach bogatszych, łagodzone migracją zarobkową z krajów Trzeciego Świata, negatywne zjawiska związane z globalizacją, w tym zwłaszcza nadmierny wpływ skorumpowanych agencji ratingowych oraz funkcjonowanie międzynarodowych rynków finansowych oraz grożące nadejście jeszcze w tym stuleciu globalnego ocieplenia, które może zagrozić istnieniu ludzkości.
Z tych względów pozytywnie ocenia on najistotniejsze decyzje obecnego rządu, a więc przyjęcie pakietu klimatycznego w wersji złagodzonej, dającej Polsce oddech do 2030 roku, wydłużenie wieku przechodzenia na emeryturę oraz stworzenie możliwości wyboru wnoszenia części składek emerytalnych w ZUS-ie lub w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Wyraził tylko żal, że rząd zrobił to dopiero w siódmym roku swoich rządów, przymuszony sytuacją budżetu państwa. Okrasił to pięknym bon motem, że problemy konfliktogenne należy rozwiązywać, zanim staną się konfliktowe.
Kwestię OFE profesor rozwinął w odpowiedzi na moje pytanie i zarazem wyrzut, że uczeni ekonomiści, z wyjątkiem prof. Oręziak nie zaistnieli w publicznej debacie, która przetoczyła się w kraju kilka miesięcy temu. Choć gość wieczoru dość bezceremonialnie prostował błędy zadającym pytanie, to mojej wypowiedzi nie prostował. Zaznaczył, że jest zwolennikiem kapitałowego tworzenia funduszy emerytalnych, ale na jasnych zasadach, bez mamienia przyszłych emerytów wizją wczasów pod palmami, lecz informując zarówno o ewentualnych korzyściach, jak i ryzykach. I nie w taki sposób, jak to zrobiono kilkanaście lat temu, kiedy nadmiernie wysokie prowizje "zjadły" część przyszłych emerytur i wywędrowały za granicę, a do tego pozwalały funduszom na bezkarne uszczuplanie budżetu państwa. Przede wszystkim za mylne uznał nazwanie ich funduszami otwartymi, bo kto w nie wszedł, nie miał szans na wyjście. Uczynił to dopiero rząd w tym roku. I wreszcie przyszli emeryci wiedzą, że składanie części składek do OFE może okazać się korzystne, ale pod warunkiem, że trafią na dobrze zarządzany fundusz i że przejdą na emeryturę w okresie znaczącego wzrostu gospodarczego.
Podobało mi się, że ten ceniony (ale i ceniący się) ekonomista wyraźnie oddziela ekonomistów parających się lobbingiem politycznym i gospodarczym od uczonych ekonomistów, którzy skupiają się na prowadzeniu badań, popularyzowaniu wiedzy oraz służeniu nią tym, którzy chcą czynić z niej praktyczny użytek. Powiedział, że w pisaniu kieruje się zmodyfikowaną na własne potrzeby maksymą Alberta Einsteina, że mianowicie ekonomia powinna być możliwie prosta, ale nie prostsza.
W rezultacie tego spotkania zakupiłem do biblioteki książki Grzegorza Kołodki, na których autor złożył dedykacje dla uczelni. I sam mam zamiar je przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz