24 kwietnia 2021 r. Trzecia fala Covida zdaje się wyraźnie opadać. Od dnia szczytu zwolniło się blisko 10 tys. łózek i może blisko 100 respiratorów. Zakładając, że dane ministerialne są prawdziwe. Liczba zgonów poza sobotami i niedzielami nie spada poniżej 500. To tak, jakby w dni powszednie z mapy Polski znikała średniej wielkości wieś, a w soboty i niedziele przysiółki. Ze statystyk międzynarodowych wynika, że notujemy zatrważająco wysoką śmiertelność. Wyższą niż w biednej, ze słabą publiczną służbą zdrowia, Brazylii.
Nie będę pisał o przyczynach, bo to zadanie dla znawców zagadnienia. Pokrótce napisałem o niektórych przyczynach tydzień temu. Ale te rozmiary śmiertelności, wielokrotnie wyższej niż w krajach Europy zachodniej nie sa dziełem przypadku.
Nie mam zdania co do sensowności utrzymywania lockdownu z powodu wciąż jednak wysokiej zarażalności i rozmiarów hospitalizacji zarażonych. Ma sens, skoro wskaźniki spadają. Ale sprzeciw budzi pozostawienie małych firm, zwlaszcza usługowych, samych sobie. Media i rządzący oburzają się na istnienie tajnej gastronomii, fryzjerni, salonów kosmetycznych itd. Ale tu nie idzie o nalewanie alkoholu, jak w czasie prohibicji w Stanach, tylko o konieczność zarabiania, skoro państwo nie pomaga. Można przecież choćby pozwolić na podawanie posiłków wzewnętrznych ogródkach lub choćby jednym - dwóch stolikach na chodniku. Wprawdzie wciąż czekamy na ciepłe dni, ale i tak cieszyłyby się one frekwencją, a właściciele lokali zaczęliby wreszcie zarabiać. W Niemczech obostrzenia są jeszcze dalej idące i wiadomo, że potrwają przynajmniej do końca maja. Ale zarządzane są one zgodnie z prawem, pracodawcy i pracobiorcy czują pomoc państwa, a ogół mieszkańców ufa rządzącym. Ci zaś ufają im, choć z natury rzeczy zaufanie ma charakter ograniczony. Państwo nie nasyła jednak setek brutalnie i z pogwałceniem prawa działających policjantów. A służby sanitarne nie nakładają grzywien na podstawie donosów policji.