Zmarły niedawno w wieku 100 lat kompozytor i multiinstrumentalista Leopold Kozłowski w wywiadzie-rzece dla Jacka Cygana opowiedział o losach Żydów w jego rodzinnym miasteczku Przemyślanach. Najpierw wszystkich wezwano lub spędzono do miejscowego getta, a następnie wywieziono do obozów śmierci, a na krańcach miasta umieszczono tablice "Juden frei".
Takie było moje pierwsze skojarzenie, gdy przeczytałem o pomyśle redaktorów finansowanej przez PiS-owskiego senatora Grzegorza Biereckiego oraz przez spółki skarbu państwa, które z polecenia partii Kaczyńskiego hojnie płaciły za umieszczane w tygodniku i dzienniku "Gazeta Polska Codziennie" reklamy.
Choć powinno mnie najść już kilka miesięcy wcześniej, gdy samorządy wojewódzkie i powiatowe w południowo-wschodniej Polsce, w których większość mieli radni partii rządzącej, na wyprzódki podejmowały uchwały o tym, że na ich terenie nie będzie miejsca dla "ideologii LGBT". Choć jako żywo nie ma czegoś takiego i nikt jej nie szerzy. Szło o to, żeby w tych województwach i powiatach nie dopuścić do przyjętej jesienią zeszłego roku uchwały radnych Warszawy o edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej, której celem jest zmniejszenie w szkołach zagrożenia przemocą wobec przemocy rówieśniczej w szkołach na tle nietolerancji wobec inności i żeby uczulić dzieci i młodzież na zagrożenia pedofilią ze strony dorosłych. Nieważne, że już wcześniej takie uchwały i w ślad za nimi działania podjęto w innych miejscach Polski. No, ale co Warszawa, to Warszawa, której prezydentem jest polityk Platformy Obywatelskiej, od którego zresztą czołowi politycy tej partii tchórzliwie się zdystansowali.
W odzewie na judzące przemówienia Jarosława Kaczyńskiego oraz biskupów Kościoła katolickiego funkcjonariusze i działacze partii oraz duchowni zaczęli głosić kłamliwe oskarżenia o chęć seksualizacji dzieci oraz o absurdalnie brzmiących treściach edukacji seksualnej już od przedszkola.
Takie było moje pierwsze skojarzenie, gdy przeczytałem o pomyśle redaktorów finansowanej przez PiS-owskiego senatora Grzegorza Biereckiego oraz przez spółki skarbu państwa, które z polecenia partii Kaczyńskiego hojnie płaciły za umieszczane w tygodniku i dzienniku "Gazeta Polska Codziennie" reklamy.
Choć powinno mnie najść już kilka miesięcy wcześniej, gdy samorządy wojewódzkie i powiatowe w południowo-wschodniej Polsce, w których większość mieli radni partii rządzącej, na wyprzódki podejmowały uchwały o tym, że na ich terenie nie będzie miejsca dla "ideologii LGBT". Choć jako żywo nie ma czegoś takiego i nikt jej nie szerzy. Szło o to, żeby w tych województwach i powiatach nie dopuścić do przyjętej jesienią zeszłego roku uchwały radnych Warszawy o edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej, której celem jest zmniejszenie w szkołach zagrożenia przemocą wobec przemocy rówieśniczej w szkołach na tle nietolerancji wobec inności i żeby uczulić dzieci i młodzież na zagrożenia pedofilią ze strony dorosłych. Nieważne, że już wcześniej takie uchwały i w ślad za nimi działania podjęto w innych miejscach Polski. No, ale co Warszawa, to Warszawa, której prezydentem jest polityk Platformy Obywatelskiej, od którego zresztą czołowi politycy tej partii tchórzliwie się zdystansowali.
W odzewie na judzące przemówienia Jarosława Kaczyńskiego oraz biskupów Kościoła katolickiego funkcjonariusze i działacze partii oraz duchowni zaczęli głosić kłamliwe oskarżenia o chęć seksualizacji dzieci oraz o absurdalnie brzmiących treściach edukacji seksualnej już od przedszkola.