Jeśli ktoś liczy na to, że spotka się tu z frontalnym atakiem na feminizm, to może już darować sobie dalszą lekturę mego wpisu. Choć po prawdzie przebieg I Kongresu Kobiet we Wrocławiu i reakcje na moje spisane tu wrażenia, były dla mnie w jakimś stopniu rozczarowujące. Nie na tyle jednak, żeby mnie do zainteresowania tą kwestią zniechęcić.
Ale tym razem chcę napisać tylko o krytyce głównego nurtu feministycznego "uprawianego" przez wykształcone na ogół kobiety, w dużej części z szeroko rozumianej klasy średniej, nie godzących się z nierównością praw, głównie w pracy (poczynając od zatrudnienia, przez dyskryminację w płacach, po bariery w osiąganiu wysokich pozycji w hierarchii stanowisk), w polityce, ale też i w obowiązkach rodzinnych.