czwartek, 16 kwietnia 2015

Jak być opozycją polityczną? Na marginesie wpisu Jacka Tabisza

Ceniony przeze mnie publicysta, szef telewizji i działacz społeczny napisał dziś felieton "Jak być opozycją?". Oczywiście w polityce na szczeblu krajowym. Napisał jako obserwator sceny politycznej, nie mający własnych doświadczeń ani jako rządzący ani członek opozycji. Podobnie jak ja.
Ale obaj przyglądaliśmy się i trzymali kciuki za Ruch Palikota, a na podglądzie mamy inne partie opozycyjne, których z natury rzeczy jest więcej niż partii rządzących. I Pan Jacek nie napisałby swego felietonu, gdyby mu sposób funkcjonowania opozycji politycznej w Polsce odpowiadał, ani ja nie myślałbym o dodaniu swoich trzech groszy.
Zdawałoby się, że jest się na czym uczyć: opozycja antykomunistyczna w latach 80tych wypracowała kilka modeli urządzenia państwa. Tyle, że przyszedł Balcerowicz i urządził ją pod dyktando Geoffreya Sachsa. Nie najgorsze, bo wprawdzie mamy rażące nierówności, ale i szybki rozwój ekonomiczny, przybliżający nas do grupy dwudziestu najbogatszych krajów świata.. No i wiemy, jak funkcjonuje opozycja w Stanach Zjednoczonych, czy innych krajach o długich tradycjach demokratycznych. Tylko czytać jak to się robi, dopytywać o szczegóły i korzystać z doświadczeń.
Trzeba przyznać, że dziś jest trudniej być opozycją, gdyż zacierają się różnice w ideologiach partii, jeśli w ogóle można jeszcze mówić o ideologiach w ich tradycyjnym znaczeniu. Zastępuje je marketing polityczny, czyli rozpoznawanie potrzeb społecznych i ustalanie grup docelowych złożonych z twardego elektoratu i tych, których można odbić innym partiom, do których mogli się rozczarować lub trafniej od nich formułując hasła polityczne czy - zwłaszcza - socjalne.i ekonomiczne.



Nie da się jednak być opozycją, której program i forma działania sprowadza się na samej reaktywności: jak rząd tak, to my tak, byle tylko inaczej i do tego obiecywać, że jak wygra się wybory, to wróci się do starych rozwiązań. Bo i tak wiadomo, że nic z tych zapowiedzi nie wyjdzie, a 25 laty demokracji w Polsce to potwierdza. Co najwyżej dokona się jakichś kosmetycznych zmian, żeby pokazać elektoratowi, że spełniło się obietnice "w takich granicach, w jakich to było możliwe".
Wyobrażam więc sobie, że partie opozycyjne mają swoje programy pozytywne zbudowane wokół pewnych ogólnych idei społecznych i politycznych i na nich opierając się oceniają posunięcia i projekty praw przedkładane przez rząd lub inne partie opozycyjne. Każdy projekt bliski programowi partii opozycyjnej powinien być drogą do poszukiwania konsensu, a każdy odległy - do prezentacji elementów własnego programu w danej kwestii i argumentacji, dlaczego własne rozwiązania są korzystne dla obywateli lub/i państwa. Bo niestety, obywatele muszą godzić się na to, że trzeba postawić potrzeby państwa wyżej niż inne, np. w zakresie obronności czy utrzymania instytucji państwa.
Ale opozycja powinna tez szukać możliwość realizacji ich programu przez większość sejmową, sejmikową czy w ramach rady gminy. Drogą może być poszukiwanie sojuszników w innych partiach lub targi z większością: poprzemy wasza projekt ustawy, jeśli uwzględnione zostaną nasze niektóre rozwiązania lub jeśli większość opowie się za naszym projektem w innej sprawie. Można też odwoływać się do opinii publicznej i mediów, organizacji pozarządowych oraz instytucji referendum.
Oczywiście każda partia, rządząca czy opozycyjna, oprócz głównych idei i programu musi mieć gotową strategie działania, a w niej ustalone sposoby reagowania na bieżące zdarzenia o skali krajowej czy międzynarodowej, jak kryzysy polityczne lub ekonomiczne, zmiany na międzynarodowych giełdach itp.
Jeśli partia ma jasny program i strategie działania, a jeszcze przy tym znaczące poparcie pozwalające myśleć o szansach na uzyskanie większości w wyborach (tak się dzieje w państwach, w których silna jest jedna partia rządząca i jedna opozycyjna), powinna tworzyć i przygotowywać do rządzenia gabinet cieni.Jeśli nie kompletny, to przynajmniej w tych zakresach, w których udało się wykreować potencjalnych realizatorów celów programowych i w których są najwyraziściej oczekiwane zmiany. Podobnie mogłyby postępować partie, które mają duże  szanse na wejście do koalicji rządowej z widokami na konkretne dziedziny rządzenia lub na konkretne resorty. Ten mechanizm funkcjonowania opozycji w Polsce  zanikł. Jako ostatnia stosowała go lewica przed wyborami w 2001 roku.
Wreszcie opozycja powinna mieć wersję programu na potrzeby marketingu politycznego. Czyli jasno wyrażonych kilka lub kilkanaście celów, które zobowiązuje się realizować jeśli  uzyska możliwość rządzenia lub współrządzenia w następnej kadencji. Trudniej mają partie, których ambicje sprowadzają się do bycia opozycją, choćby i silną, a najtrudniej partie, których ambicja sprowadza się do wejścia do Sejmu, sejmiku czy rady.  W zasadzie takie partie nie mają racji bytu.
No i konieczna jest nieustanna praca polityczna, która ma utrzymywać żywotność struktur w całym kraju lub regionie oraz utrzymywać, umacniać i poszerzać elektorat.
Z pewnością są to dalece nie wszystkie kwestie, jakie wiążą się z funkcjonowaniem opozycji i być może przedstawione zostały w sposób uproszczony i w związku z tym nazbyt naiwny.  Zupełnie pominąłem np. sprawę funkcjonowania opozycji nie mającej swoich przedstawicieli w organach przedstawicielskich różnych szczebli, a też mających swoje ambicje polityczne. Ale może kwestie poruszone tu wzbudzą dyskusje, choćby i krytyczne. Chodzi przecież nie o to, żeby się podobało, lecz żeby szukać dróg do uzyskania wpływu na sposób rządzenia krajem lub jakąś jego cząstką.
.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz